Katolik wobec migracji. Miłosierdzie, ale i roztropność

Obraz ilustracyjny
REKLAMA
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest traktowana jako okazja do apelowania o miłosierdzie ze strony katolików. Czynią to zresztą osoby nie mające Kościołem katolickim wiele wspólnego. Ostatnio Donald Tusk chciał np. na granicę wysyłać… biskupów.

W czasach papieża Franciszka cnota roztropności została rzeczywiście przyćmiona rodzajem pewnego sentymentalizmu i hasłami pro-imigracyjnymi. Uległ temu nawet prymas Polski ks. abp Polak, ale i on mówił, że trzeba uspokajać i studzić emocje społeczne, a nie wykorzystywać tę trudną sytuację do pogłębiania istniejących już podziałów i niechęci.

Sytuacja koczujących nad granicą migrantów jest rzeczywiście bardzo trudna. Jednak to rodzaj terroryzmu emocjonalnego wobec Polaków. Pójście na układy i ustąpienie oznacza kolejne takie sytuacje, a nawet ich pomnożenie.

REKLAMA

Jakie powinno być więc stanowisko katolika wobec zjawiska migracji. Temat ten poruszył portal PCh24, który omawia właściwe postawy chrześcijan wobec tej kwestii. Wskazuje, że katolicka refleksja nie nakazuje bynajmniej bezwarunkowego ulegania przybyszom.

Kwestię imigracji podejmował już święty Tomasz z Akwinu. W „Summie teologicznej” pisał, że relacje z przybyszami może się „układać w dwojaki sposób: pokojowo albo wrogo”. Już Księga Wyjścia powiada: „przybysza nie będziesz gnębił” oraz: „przechodniów nie będziesz uciskał”. Wynika z tego konieczność przyjęcia pokojowo nastawionych przybyszów, choć niekoniecznie ich integracji.

Potrzeba pozytywnego podejścia do przybyszów i pozwalania im na wstęp, dotyczy jednak wyłącznie przybyszów nastawionych pokojowo. Nie należy też wyprowadzać z tego wniosku o konieczności bezwarunkowego przyjmowania przybyszy.

Tymczasem pod adresem katolików formułuje się „wypaczone rozumienie cnoty miłości”. Romano Amerio w „Iota unum” zwracał uwagę na niezbędny związek miłości z prawdą. Jest tu też hierarchia miłości. Pod względem osób porządek jest następujący: „własne ja, małżonek, dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, domownicy, sąsiedzi, rodacy i pozostali”.

Pod względem dóbr najważniejsze są dobra duchowe, związane ze zbawieniem; następnie dobra wewnętrzne (życie, zdrowie, wiedza, wolność); na końcu zaś dobra zewnętrzne (jak bogactwo czy reputacja).

W kwestii migrantów konieczne jest rozróżnienie osób znajdujących się w nagłej potrzebie i niestanowiących zagrożenia dla chrześcijańskiego charakteru Polski (i w konsekwencji wiecznego zbawienia jej obywateli), od osób zdrowych, zdolnych do samodzielnego poradzenia sobie w życiu i nastawionych np. na krzewienie islamu, a przynajmniej nieskłonnych do jego wyrzeczenia się na naszym terytorium.

Kolejny temat to miłosierdzie a roztropność. Przeciwko bezkrytycznemu przyjmowaniu niechrześcijańskich imigrantów przemawia fragment Listu świętego Jana „każdy, kto wybiega zbytnio naprzód, a nie trwa w nauce [Chrystusa], ten nie ma Boga. Kto trwa w nauce [Chrystusa], ten ma i Ojca, i Syna. Jeśli ktoś przychodzi do was i tej nauki nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie go, albowiem kto go pozdrawia, staje się współuczestnikiem jego złych czynów”. To, co odnosi się do relacji między poszczególnymi osobami można, jak się wydaje, odnieść też do relacji państwa z grupami uchodźców.

Jeśli państwo bezkrytycznie przyjmuje rzesze uchodźców-innowierców to odpowiada za narażenie dusz współobywateli utratą wiary wskutek ich działalności.

Dalej autor PCh24 zauważa: „wreszcie trzeba wziąć pod uwagę cnotę roztropności. Ta bowiem skłania do przemyślenia kwestię politycznego wykorzystania imigrantów. Problem ludzi koczujących pod polską granicą nie jest bowiem sprawą abstrakcyjnie rozumianej ludzkiej godności, lecz konkretną kwestią polityczno-społeczną istniejącą w konkretnym miejscu i czasie”.

Wnioski: „czym innym jest samodzielna pomoc migrantom, nawet wykraczająca poza normalne zobowiązania moralne; a czym innym wymuszanie tej pomocy na współobywatelach. W tym drugim przypadku mamy do czynienia jednocześnie z pomocą (imigrantom) i szkodą (dla współobywateli). W ten właśnie sposób postąpiły niemieckie władze, wpuszczając rzesze przybyszów z krajów islamskich. Pójście przez władze Polski w pełni ich drogą nie byłoby ani sprawiedliwe, ani miłosierne”.

Źródło: PCh24 (Marcin Jendrzejczak)

REKLAMA