Krzysztof Szczawiński UJAWNIA: Czwartej fali nie będzie! [VIDEO]

Krzysztof Szczawiński. / foto: screen YouTube: namzalezy.pl
Krzysztof Szczawiński. / foto: screen YouTube: namzalezy.pl
REKLAMA

Krzysztof Szczawiński, matematyk, analityk i twórca modelu budowania odporności zbiorowej na koronawirusa był gościem na kanale namzalezy.pl na YouTube.

Rozmowa zaczęła się od pytania redaktora o to, czy Szczawiński podtrzymuje swe zdanie sprzed kilku miesięcy, kiedy powiedział, że „to jest koniec tej epidemii (COVID-19 – red.) w Polsce”.

REKLAMA

Tak. To było na początku kwietnia, dokładnie 1 kwietnia ogłosiłem, że to jest koniec tej epidemii w Polsce – przypomniał Szczawiński.

Co miałem na myśli mówiąc tej epidemii? Chodzi o epidemię tego wirusa, który wówczas spowodował tę bardzo wysoką falę, którą mieliśmy – wyjaśnił.

Następnie analityk przypomniał kontekst, w jakim się wówczas znajdowaliśmy. Byliśmy już po tzw. pierwszej fali koronawirusa, która „nie była tak naprawdę falą – jeszcze w zeszłym roku”, drugiej na jesieni, która – zdaniem Szczawińskiego – „była absolutnie do przewidzenia”.

Przypomniał on, że przewidywał zarówno drugą falę, jak i tę trzecią, „znaczącą”, falę. – Podczas niej doszliśmy do takiej liczby osób, które się zetknęły z wirusem, że przewidywałem, że już od tego momentu będą bardzo szybkie spadki liczby zakażeń i że czwartej fali, czy następnych fali, już nie będzie – podkreślił.

Następnie matematyk  przypomniał, co działo się dalej. – Rzeczywiście dokładnie od tego 1 kwietnia, kiedy to ogłosiłem, mieliśmy dwa-trzy miesiące bardzo szybkich spadków liczby zakażeń dokładnie wedle tych przewidywań. Aż byłem zdziwiony, jak bardzo dokładnie wedle tych przewidywań – podkreślił.

Teraz mamy dwa miesiące takiej fluktuacji. Od trochę ponad miesiąca ta liczba zakażeń wykrytych troszkę wzrasta, ale to jest tak, że w jednych województwach wzrasta, w innych w tym czasie spada. Rzeczywiście w sumie ta liczba rośnie i warto zrozumieć dlaczego tak się dzieje – kontynuował.

Nie mamy jasnego wzrostu takiego, jak właśnie na przykład podczas drugiej czy trzeciej fali, kiedy był wzrost wykładniczy w każdym województwie równomiernie i widać było, że to po prostu jest rozprzestrzenianie się epidemicznie tego wirusa w każdym województwie i przez to w całym społeczeństwie – wyjaśnił.

Teraz w jednych województwach trochę rośnie, w innych trochę spada, ale są to pojedyncze liczby. Pojedyncze przypadki, nie ma ich wiele. Można się spodziewać, że są to przypadki mocno związane z powrotami z wakacji, bo rzeczywiście obecnie liczba zakażeń w innych krajach, do których Polacy jeżdżą na wakacje wzrasta i niektórzy wracają, obecnie w największej liczbie, i przez to tych przypadków może się pojawiać więcej – tłumaczył.

Drugim powodem pojawiania się tych przypadków jest pewnie wykruszająca się powoli odporność, tak naturalna, jak i odporność ze szczepionek – wskazał. Szczawiński przypomniał, że w ostatnim czasie pojawiły się badania, według których „odporność ze szczepionek wykrusza się zdecydowanie szybciej od tej odporności naturalnie nabytej”.

Z tych dwóch powodów pojawiają się te nowe zakażenia, ale są to liczby nieporównywalnie mniejsze niż podczas tych rzeczywistych fal, czyli tej jesiennej z zeszłego roku i tej wiosennej – podsumował. W dalszej części rozmowy Szczawiński wskazał na konieczność zdefiniowania, czym jest fala epidemiczna.

Falą będzie rozprzestrzenianie się w sposób wykładniczy liczby zakażeń i co za tym idzie liczby hospitalizacji, liczby zgonów przez jakiś czas i w taki sposób, że dochodzi do liczby znaczącej w skali społeczeństwa – wyjaśnił.

Na przykład gdyby liczba zgonów związana z tą epidemią znowu osiągała 10-20 procent wszystkich zgonów naturalnie mających miejsce – mówił.

Szczawiński przypomniał, że obecnie mamy średnio 3 zgony dziennie związane z „tą epidemią”, z czego średnio 1 dziennie bez tzw. chorób współistniejących.

Tak definiując falę epidemiczną, uważam, że przeważające prawdopodobieństwo jest takie, że już z taką falą mieć do czynienia nie będziemy – wskazał.

Ten wirus jest, on mutuje, zakażenia się będą pojawiać. Mówię jedynie, że najprawdopodobniej, wedle modeli, które się już wielokrotnie sprawdziły (…) do fali epidemicznej na skalę taką jak opisałem moim zdaniem nie dojdzie – podkreślił Szczawiński.

Pojawiają się różne głosy. Była przewidywana fala na czerwiec, ja mówiłem, że nie będzie. Nie było. Była przewidywana fala na lipiec, ja mówiłem, że nie będzie. Nie było. Była przewidywana fala na sierpień, ja mówiłem, że nie będzie. Nie było – przypomniał.

Jak wskazał epidemia jest zjawiskiem bardzo złożonym, pojawiają się nowe mutacje, więc „nie sposób przewidzieć na przyszłość wszystkiego co się będzie działo”.

Ten patogen, który obserwowaliśmy do wiosny tego roku, z tymi mutacjami, które były takie, że dotychczas wytworzona odporność naturalna na nie działała, to na podstawie wszelkich danych, które miałem i które przeliczyłem mogłem przewidzieć, że te zakażenia już się nie powinny w polskim społeczeństwie roznosić właśnie epidemicznie. To znaczyło, że ta epidemia w Polsce dobiegła końca, ale gdyby się pojawił patogen, na który odporność już nabyta naturalnie przez większość Polaków nie jest już skuteczna, to wtedy można by powiedzieć, że mielibyśmy do czynienia z nową epidemią – wyjaśnił.

Dotychczasowe dane pokazują, że ta naturalnie nabywa odporność jest szeroka i wszystkie dotychczas pojawiające się mutacje pokrywa. Wydaje się, że jest inaczej z tą sztucznie nabywaną odpornością, co do której chociażby Izrael pokazuje, że i jej trwałość i jej niejako wąskość jest taka, że nie chroni przed tą następną falą. Możemy zobaczyć, co się dzieje w Izraelu obecnie – podsumował.

REKLAMA