Będzie kolejny lockdown? Morawiecki zabrał głos

Premier Mateusz Morawiecki podczas ogłaszania lockdownu w lockdownie/Fot. screen YouTube/Onet
Premier Mateusz Morawiecki podczas ogłaszania lockdownu w lockdownie/Fot. screen YouTube/Onet
REKLAMA
Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, ubytek miliardów złotych – oświadczył w sobotę premier Mateusz Morawiecki.

Premier pytany w RMF FM od jakiej średniej dziennej liczby zakażeń rząd planuje wprowadzić obostrzenia, odparł, że według danych otrzymywanych od różnych instytutów badawczych podczas „czwartej fali” może być kilkanaście tysięcy zakażeń dziennie.

– Jak patrzę na te różne dane, to uważam, że może być nawet 20 tys., czy przekroczyć 20 tys. – stwierdził. Twierdził też, że obecnie chorują osoby bardziej odporne, młodsze i one rzadziej trafiają do szpitali.

REKLAMA

– Czwarta fala nadchodzi, przestrzegam przed nią i my utrzymujemy zarówno zdolności do przyjęcia pacjentów na bardzo wysokim poziomie; już dzisiaj jest 6 tys. łóżek gotowych, w ciągu kilku dni może być 12 tys., a pacjentów mamy dzisiaj 300 – mówił.

– Sądzę, że jak ludzie zrozumieją, że ta fala rośnie – a ona już rośnie, przyrost następuje – to zainteresowanie programem szczepień będzie wyższe – dodał.

Z tego powodu – jak mówił – rząd utrzymuje w gotowości ponad 10 mln szczepionek i cały wielki system szczepień.

Pytany z kolei o poziom zaszczepienia przeciw Covid-19, twierdził, że wśród ciężkich przypadków Covid-19 i zgonów, według niektórych danych 98-99 proc. to są osoby niezaszczepione.

– Trudno o lepszy dowód na to, ze szczepienia działają. Dlatego utrzymujemy cały system w gotowości bojowej, zdolny do zaszczepienia dziennie 700 tys. szczepień. Oznacza to, że w ciągu tygodnia możemy podać dawkę 5 mln osób – mówił.

Pytany jak sprawić, by większy odsetek Polaków się szczepił, odparł: „Nie zamierzamy wdrażać rozwiązań takich, których zresztą w Europie nikt nie wdraża dzisiaj, czyli takiego absolutnego przymusu”.

Szef rządu dopytywany o wprowadzenie ewentualnych lokalnych lockdownów, zapewnił: „Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, a więc też ubytek miliardów złotych”.

– Straciliśmy gigantyczne pieniądze, m.in. właśnie dlatego, że ratowaliśmy miejsca pracy; przeznaczyliśmy ponad 200 mld zł na ratowanie miejsc pracy – utrzymywał. Środki te pochodziły oczywiście z pieniędzy podatników.

Dopytywany, co z ograniczeniami, jeśli dzienna liczba zakażeń doszłaby do 20 tys., premier odpowiedział, że pewne ograniczenia mogą wtedy być, podobne do niektórych funkcjonujących w przeszłości, ale – jak zaznaczył – „te decyzje będziemy jeszcze podejmować”.

Źródło: PAP

REKLAMA