Kolejna śmierć po policyjnej interwencji. Policjanci żartowali, a „krew była wszędzie”

Policja, krew Źródło: Pixabay, collage
Policja, krew Źródło: Pixabay, collage
REKLAMA
Wrocław na Dolnym Śląsku. Matka 29-letniego Łukasz Łągiewki wezwała policję, sądząc, że jej syn chce popełnić samobójstwo. Teraz uważa, że jej syn przeżyłby, gdyby nie policjanci.

29-letnie Łukasz Łągiewka był właścicielem wypożyczalni samochodów. Chodził na siłownię, dużo podróżował – chorował jednak na depresję. Gdy w lipcu zmarł jego pies, a mężczyzna zamknął się w sobie – rodzina zaczęła się o niego obawiać.

1 sierpnia Łukasz zaczął wysyłać do bliskich dziwne SMS-y. Ci zaczęli się obawiać, że 29-latek chce zrobić sobie krzywdę.

REKLAMA

Późnym wieczorem rodzina wezwała policję do mieszkania mężczyzny.

Na miejsce przyjechali strażacy, policja, Wiktoria – siostra 29-latka i jego ojciec. Łukasz zamknął się w mieszkaniu – sądził, że ktoś chce się do niego włamać i sam również wezwał policję.

Gdy strażacy za pomocą podnośnika próbowali wejść oknem, Łukasz wpadł w panikę – zaczął uderzać w drzwi i głośno wzywać pomocy.

Policjanci wezwali posiłki. Według świadków – dobrze się bawili. Mieli żartować i rozochoceni mówić „ale będzie ciekawie” stojąc obok siostry i ojca Łukasza.

Policjanci  zaczęli wyważać drzwi antywłamaniowe zamontowane w mieszkaniu – z drugiej strony podtrzymywał je 29-latek.

Fakt.pl opisuje przebieg wydarzeń według obecnej na miejscu siostry zmarłego:

– Gdy tylko się udało, czterej policjanci pryskali do środka gazem pieprzowym. Później, gdy sprzątałam mieszkanie, dusiłam się od tego gazu, nie wyobrażam sobie, co Łukasz musiał wtedy czuć. Śni mi się to po nocach – powiedziała Wiktoria.

Nagle jeden z policjantów krzyknął, że chłopak ma nóż. – Mówili „o, będzie napaść na funkcjonariusza, wsadzimy go!” – relacjonuje siostra.

– Okładali go po całym ciele, brutalnie. Przyduszali mu szyję kolanem. Wywlekli go na korytarz, gdzie dostał jeszcze dwa bardzo mocne ciosy pięścią w głowę – opowiada Wiktoria.

W tym czasie siostra i ojciec 29-latka byli przytrzymywani przez policjantkę i strażaka.

– Katowali go kilka minut. Krew była wszędzie. Później wynieśli go do karetki – zdradza siostra.

Łukasz Łągiewka zmarł. Dziś jego bliscy żałują, że wezwali policję.

Policja przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń niż ta, którą opowiedzieli bliscy zmarłego.

– Zachowanie tego człowieka i jego stan psychofizyczny sprawiło konieczność zastosowania środków obezwładniających. Został przekazany ratownikom i przewieziony do szpitala, ale stało się to nie na wskutek zachowań funkcjonariuszy, tylko z powodu zastanego stanu psychofizycznego. Czekamy na wyniki sekcji zwłok i wyniki toksykologii – mówi Radosław Żarkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Policja nie potwierdza, że 29-latek miał nóż.

Źródło: fakt.pl

REKLAMA