Spychologia problemu migracji. Ewakuowanych spod paryskiej prefektury migrantów porozwozili do innych miast, a tam merowie mają dość

Krajobraz po ewauacji obozowiska migrantów Fot. Twitter Eka Laladze
REKLAMA
4 września policja zlikwidowała miasteczko namiotowe 1000 migrantów, którzy przez 3 dni koczowali w parku Andre Citroena naprzeciw regionalnej prefektury. Akcja miała zwrócić uwagę na „bezdomność” migrantów.

Ewakuowanych mieszkańców, głównie z Afganistanu i Afryki subsaharyjskiej, podzielono na rodziny i samotnych mężczyzn. Pierwsza grupa została umieszczona w tymczasowych ośrodkach. Drugą porozwożono po całej Francji.

W niedzielę 5 września, merostwo miasta Châteauroux skrytykowało takie metody relockacji i oświadczyło, że zostało postawione przed faktem dokonanym. Przywiezionym tu migrantom merostwo musiało wynająć miejski hotel.

REKLAMA

Mer miasta Giles Avérous, wyjaśnia, że został o transporcie dopiero w piątek, 3 września wieczorem, bez podania szczegółów dotyczących okresu na tymczasowe zakwaterowanie migrantów. Na przygotowanie ich przyjęcia miał kilkanaście godzin.

Na portalach społecznościowych publicznie skrytykował decyzje władz państwowych. 15 osób zakwaterowano w hotelu w Châteauroux, ale – napisał mer – nikt nie wie, kim są, skąd pochodzą i jaka będzie ich przyszłość?

Takie metody są po ludzku nie do zaakceptowania – dodał Averous. „Nie możemy przenosić ludności na prowincje, bo Paryż ich nie chce, i wyobrażać sobie, że to rozwiąże problemy” – dodał.

Prefektura departamentu Indre potwierdziła, że ma „pod opieką” 15 osób, w tym pięciu Afgańczyków „legalnie przebywających na terytorium kraju”. Wynika z tego, że 2/3 z nich jest „nielegalnie”, ale z pewnością Francja się ich nie pozbędzie, a miasto zostaje „wzbogacone” po raz kolejny.

Źródło: Valeurs

REKLAMA