Na całym świecie jest obchodzona tragiczna rocznica islamskiego ataku terrorystycznego na USA z wykorzystaniem pasażerskich samolotów. Runęły wieże World Trade Center, które stały się symbolem poważnej zmiany cywilizacyjnej świata.
To właśnie po tym dniu USA i kraje Zachodu wydały trwającą 20 lat wojnę islamskiemu terroryzmowi. W Pakistanie zabito po latach Bin Ladena, oskarżanego o reżyserię ataku.
Terroryści trafiali do Guantanamo i… Starych Kiejkut.
Podjęto interwencję w Afganistanie, który uznano za schronisko terroryzmu. W sumie jednak Zachód tą wojnę przegrał i nie chodzi tu tylko o fatalną rejteradę z Kabulu, cichą likwidację więzienia w bazie amerykańskiej na Kubie, czy daremność ofiary wielu żołnierzy, którzy polegli w przegranej sprawie.
To po 13 września 2001 roku wygenerowano powstanie Państwa Islamskiego, które jak ośmiornica oplotło mackami kilka kontynentów. Kraje Zachodu musiały się przyzwyczaić do życia z terrorystycznym zagrożeniem.
Zadomowili się na stałe w kilku krajach Afryki, na Bliskim Wschodzie, zagrażają krajom Europy, przegonili z Afganistanu mocarstwo.
Dlatego, wyjątkowo smutno brzmiał wygłoszony z okazji rocznicy zamachów apel prezydenta USA Joe Bidena.
„Jedność jest naszą największą siłą” – mówił Biden nawiązując do zachowań Ameryki, ale do tych, które miały miejsce 20 lat temu. Wtedy rzeczywiście Amerykanie się zjednoczyli, a z nimi niemal cały cywilizowany świat.
20 lat po atakach Ameryka jest rozdarta wewnętrznie jak nigdy wcześniej, a zaufanie zagranicy do tego kraju oscyluje wokół wyjątkowo niskich poziomów. Uroczystości rocznicowe mają w tym roku po prostu posmak drugiej klęski…