To nie był strzał tylko petarda? Nowe fakty ws. śmierci w „białym miasteczku”. Mężczyzna zostawił list pożegnalny

"Białe miasteczko" nieopodal kancelarii premiera. Od 11 września trwa tam protest medyków. (Fot. PAP)
REKLAMA
Nie strzał z broni, a wybuch petardy w ustach miał przyczynić się do śmierci około 70-letniego mężczyzny na terenie „białego miasteczka” – podaje portal tvp.info.

Do tragicznego zdarzenia na terenie „białego miasteczka” pod kancelarią premiera, gdzie od 11 września trwa protest medyków, doszło w sobotę przed południem.

Podczas konferencji prasowej nagle słychać było głośny huk. „O Boże!” – ktoś wykrzyknął. Konferencję natychmiast przerwano.

REKLAMA

Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zmarł. Słyszalny na nagraniu huk odebrano jako strzał z broni. Jak podaje portal tvp.info, w rzeczywistości jednak mężczyzna odpalił petardę i włożył ją sobie do ust.

Rządowy portal podaje także, że mężczyzna zostawił list pożegnalny, w którym krytykuje protest medyków i nazywa go politycznym. Zmarły to były wojskowy.

Karolina Kowalska z „Rzeczpospolitej” podaje z kolei, że mężczyzna od kilku dni miał pojawiać się w „białym miasteczku”, gdzie rozmawiał z medykami na temat swojej choroby nowotworowej.

Strzał podczas konferencji medyków w „białym miasteczku”. Nie żyje ok. 70-letni mężczyzna [VIDEO]

REKLAMA