Skutki rządowego lockdownu. Dzieci w opłakanym stanie, nauczyciele załamują ręce

WF w szkole.
Lekcja wychowania fizycznego - zdj. ilustracyjne. (Fot. PAP)
REKLAMA
Po niemal półtorarocznym, z krótkimi przerwami, zdalnym nauczaniu dzieci wróciły do nauki stacjonarnej. Nauczyciele alarmują, że z kondycja najmłodszych jest w opłakanym stanie. Dzieci coraz częściej mają także problemy z kręgosłupem.

Pot się leje, policzki czerwone, z trudem łapią oddech – mówi w Radio ZET o lekcjach wychowania fizycznego Ewa Wachowicz, wicedyrektorka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Łodzi.

Kiedyś uczniowie biegali po boisku przez 45 minut, teraz robią przerwy po kilku minutach. Zatrzymują się z rękami na udach, jakby przebiegli maraton – dodaje.

REKLAMA

Nie jest to odosobniony przypadek. Po niemal półtora roku siedzenia w domach (z krótkimi przerwami) u dzieci i młodzieży brakuje sprawności, kondycji, wytrzymałości.

Jest tragicznie. Po 5, 10 minutach biegu szukają tlenu w trawie i miejsca, żeby gdzieś usiąść. 50, 60 proc. dzieci poniżej normy, jeśli chodzi o ogólną sprawność – przedstawia sytuację Marcin Siudak, nauczyciel wychowania fizycznego w SP nr 206 w Łodzi.

Zapomnieli, jak wygląda prosta gra w koszykówkę. Nie wiedzą, jak się kozłuje, ile kroków można zrobić. To jest jak nauka chodzenia, uczymy wszystkiego od nowa. Od czwartej do ósmej klasy jest katastrofalnie – dodaje.

Problemy, wprawdzie mniejsze, ale zauważalne, występują nawet u starszej młodzieży z klas o profilu sportowym. Co ciekawe, dla tych klas podczas lockdownu zrobiono wyjątek. Mogli przychodzić na zajęcia sportowe, korzystać z obiektów szkolnych czy miejskich basenów. Nie wszyscy jednak z tego korzystali. Przestraszeni rodzice zabronili dzieciom wychodzić w obawie przed złowrogim wirusem.

Lockdown i wprowadzona w związku z tym nauka zdalna, przynoszą katastrofalne skutki. Zdalne lekcje WF-u już z samej nazwy brzmią absurdalnie. Cierpi nie tylko sprawność fizyczna, ale też zdrowie najmłodszych. Przez siedzenie w domu lekarze obserwują u dzieci pogłębioną kifozę piersiową (wygięcie kręgosłupa), a badania stóp pokazują, że tylko połowa dzieci mieści się w normie. Tak rosną nam przyszli pacjenci przychodni rehabilitacyjnych i ortopedycznych.

Leżeli przed komputerem, dobijali swoje bębenki słuchowe, siedząc ze słuchawkami na uszach, niszczyli wzrok wpatrzeni w laptopy. Ogólna sprawność spadła, jest znacznie gorsza niż przed pandemią – dzieli się swoimi spostrzeżeniami Paweł Maślej, dyrektor SP nr 5 w Krakowie.

Apeluje też do rodziców, by mobilizowali dzieciaki do aktywności fizycznej. 90 minut tygodniowo WF-u w szkole to zdecydowanie zbyt mało, by nadrobić stracony czas.

Źródło: reportaż Radio ZET

REKLAMA