Nadchodzi konfiskata samochodów. Rząd będzie zabierać już nie tylko pieniądze

Mateusz Morawiecki, kradzież samochodu Źródło: PAP, Pixabay, collage
Mateusz Morawiecki, kradzież samochodu Źródło: PAP, Pixabay, collage
REKLAMA
Samochód nie może być śmiercionośną bronią w rękach nieodpowiedzialnych ludzi – mówił w lipcu na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Od tego czasu temat ucichł, ale okazuje się, że niestety rząd go nie porzucił. Marcin Warchoł, sekretarz stanu w resorcie sprawiedliwości, pełnomocnik rządu ds. praw człowieka, wyjawił kiedy antywłasnościowe prawo może wejść w życie.

– Słyszałam, że projekt nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, który zakłada odbieranie samochodów pijanym kierowcom, utknął w szufladzie. Nie chcecie drażnić ludzi? – pytała w wywiadzie dla PAP-u Mira Suchodolska.

– Absolutnie nie, jest w trakcie uzgodnień międzyresortowych, jesteśmy po pierwszym tygodniu tych uzgodnień – za tydzień będzie podsumowanie. Następnie trafi on na komitet stały i pod obrady Rady Ministrów. Mam nadzieję, że stanie się to jeszcze w październiku, a Sejm przyjmie go do końca roku – odpowiedział minister Warchoł.

REKLAMA

Dalej polityk mówił, że „pijani kierowcy spowodowali 684 wypadki, w których zginęło 68 osób, a to oznacza, że ktoś stracił matkę, ojca, dziecko, przyjaciół”.

Może się więc wydawać, że jest to dobry pomysł ALE nasi rządzący od samego początku dodają do projektu mnóstwo antywłasnościowych elementów, które niby poprawiają, lecz przez to nowe przepisy stają się coraz bardziej zagmatwane.

Wcześniej w projekcie znajdował się ustęp mówiący o „obligatoryjnym przepadku pojazdu, gdy kierowca w stanie nietrzeźwości spowoduje co najmniej niebezpieczeństwo sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym”. To na szczęście zostało wykreślone.

Była jeszcze jedna budząca kontrowersje kwestia. „W zapowiedziach pojawiały się także zapisy o przepadku nawet w sytuacji, gdy sprawca wypadku nie jest właścicielem pojazdu, a właściciel lub inna osoba uprawniona przewidywała albo mogła przewidzieć, że — udostępniając sprawcy pojazd — może umożliwić popełnienie przestępstwa. Co więcej, te same zasady mają dotyczyć osób, które spowodują wypadek pod wpływem substancji odurzających” – podaje portal autokult.pl.

Ta kwestia ponoć również została rozwiązana, choć trudno powiedzieć, czy rzeczywiście będzie dało się egzekwować prawo tak, jak tłumaczy to minister Warchoł.

– No dobrze, ale co w przypadku, kiedy policja zatrzymuje nietrzeźwego kierowcę, który jedzie wyleasingowanym autem. To co mu państwo zabierze? – pyta PAP.

– W takich przypadkach – kiedy pojazd jest leasingowany, jest współwłasnością albo użyczony – przewidzieliśmy przepadek równowartości takiego pojazdu. Nie może być tak, aby sprawcom, którzy jeżdżą samochodem będącym własnością kogoś innego, uszło to na sucho. Nie możemy też karać osób trzecich – np. matki, która pożyczyła auto synowi, a on wsiadł za kierownicę na podwójnym gazie – odpowiada polityk.

Nikt w całej tej sprawie nie mówi jednak, dlaczego kierowca, który zabił kogoś po pijaku nie jest traktowany jak każdy inny morderca, który zabił człowieka. Po co w ogóle osobne przepisy i to w dodatku tak zagmatwane?

Choć rząd wprowadza do projektu poprawki, to wciąż niepokoi on kierowców. Może PiS powinien całkowicie zawiesić ten projekt i po prostu traktować wszystkich morderców jednakowo.

Źródło: PAP, autokult.pl, NCzas

REKLAMA