Proaborcyjny atak lewicy w Izbie Reprezentantów USA i jeden sprawiedliwy Demokrata

Kapitol w Waszyngtonie. Fot. Wikipedia
Kapitol w Waszyngtonie. Siedziba Kongresu USA. Fot. Wikipedia
REKLAMA
Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych przyjęła ustawę, która uznaje aborcję za „prawo” wynikające z amerykańskiej konstytucji. W praktyce oznacza to unieważnienie dotychczasowych, stanowych uchwał zakazujących aborcji od momentu wykrycia pierwszego bicia serca dziecka. Politycy obawiają się także, że Sąd Najwyższy, który stworzył aborcyjny precedens, może się z niego wreszcie wycofać.

Politycy Partii Demokratycznej byli inicjatorami wprowadzenia pod obrady ustawy uznającej aborcję za „prawo” wynikające z Konstytucji. To odpowiedź na działania pro-life gubernatorów m.in. z Teksasu oraz Florydy, którzy wprowadzili stanowe prawo znacząco zwiększające ochronę życia poczętego.

Słynna teksańska ustawa „heartbeat bill” zakazuje dokonywania aborcji od momentu wykrycia przez lekarzy pierwszego uderzenia serca nienarodzonego dziecka. Podobne przepisy przed kilkoma dniami podpisał gubernator Florydy, co rozsierdziło lewicowych polityków Partii Demokratycznej.

REKLAMA

Z ich inicjatywy parlamentarzyści Izby Reprezentantów przyjęli tzw. ustawę o ochronie zdrowia kobiet, która została przegłosowana stosunkiem głosów 218 do 211. Za jej przyjęciem głosowali wszyscy parlamentarzyści Demokratów, za wyjątkiem jednego – Henryego Cuellara z Teksasu.

Przepisy zakładają, że wczesna aborcja na życzenie będzie dostępna dla wszystkich kobiet w USA. W późniejszych miesiącach ciąży, kobiety także będą mogły podjąć decyzję o zabiciu nienarodzonego dziecka, ale wówczas ta decyzja będzie musiała być „medycznie uzasadniona”. Ustawa o ochronie zdrowia kobiet stwierdza, że aborcja jest „prawem” wynikającym wprost z amerykańskiej konstytucji.

Jest to o tyle niebezpieczne, że poszczególne stany nie miałyby możliwości wprowadzać własnych przepisów. Nowe prawo federalne de facto kasuje stanowe ustawy pro life, takie jak „heartbeat bill” w Teksasie czy nawiązującą do niego ustawę z Florydy.

Teraz nowe prawo trafi do Senatu, a później musi je podpisać prezydent Joe Biden. Amerykański przywódca zapowiedział jednak, że z pewnością ją podpisze. Wtedy ostatnią nadzieją będzie Sąd Najwyższy.

Decyzja polityków Partii Demokratycznej spotkała się ze sprzeciwem amerykańskiego Episkopatu, który podkreśla, że jest to „najbardziej radykalna ustawa aborcyjna wszechczasów”. „Kościół wyraża się jasno, że każda aborcja jest złem i prawdą jest, że prawa i przepisy powinny służyć tylko i wyłącznie ochronie nienarodzonych. Niewątpliwie mamy wiele do zrobienia, aby odmienić serca i umysły tych, którzy uważają aborcję za coś, co należy uznawać, a zwłaszcza tych spośród nich, którzy twierdzą, że podążają za Jezusem Chrystusem. Jednakże [ustawa] narazi na niebezpieczeństwo tysiące bezbronnych istnień i należy zapobiec temu, by stała się ona obowiązującym prawem” – napisał abp Samuel Aquila z diecezji Denver.

Lewicowa przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, która tak jak prezydent, uważa się za „katoliczkę”, stwierdziła, że nie zgadza się z abp. Salvatore Cordileone, który protestował przeciwko przyjęciu proaborcyjnej ustawy. Pelosi stwierdziła, że „Bóg dał ludziom wolną wolę do wyboru aborcji”. Dał wolną wolę, ale niektórym niedostatki rozumu…

Źródło: DoRzeczy/ PCH24

REKLAMA