Najpierw test na COVID-19, a dopiero potem ratowanie życia. Resort Niedzielskiego wraca do patologicznych procedur

Adam Niedzielski i Waldemar Kraska.
Minister zdrowia Adam Niedzielski (z prawej) oraz wiceminister w tym resorcie Waldemar Kraska. (Fot. PAP)
REKLAMA
Najpierw test na COVID-19, potem ratowanie życia. Ministerstwo zdrowia ponownie wydało zarządzenie, z którego wynika, że każdy pacjent, którego transportować będzie zespół ratownictwa medycznego, musi mieć najpierw wykonany test na obecność COVID-19. Podpisał się pod tym zastępca Adama Niedzielskiego, wiceminister Waldemar Kraska.

Wydałem zarządzenie, które mówi o tym, że każdy, kto jest zabierany przez zespół ratownictwa medycznego, musi mieć wykonany test na obecność koronawirusa. Chodzi tutaj o testy antygenowe – poinformował w Radiu ZET Kraska.

To nie jest skomplikowana procedura. Chodzi głównie o pobranie wymazu i odczytanie wyniku takiego testu. Myślę, że to jest w rękach każdego lekarza rodzinnego, który powinien taką zasadę wprowadzić – kontynuował.

REKLAMA

Myślę, że jeśli pacjent zgłasza się do POZ-tu, czy na SOR powinien mieć wykonany test. Do placówek medycznych wysłaliśmy ponad 2 miliony testów antygenowych – podsumował wiceminister resortu Niedzielskiego.

Podobne zasady obowiązywały w poprzednich falach. Choć teraz lekarze czy ratownicy medyczni są w zdecydowanej większości zaszczepieni przeciwko COVID-19, to ministerstwo idzie utartym szlakiem i wraca do patologicznej sytuacji.

Przypomnijmy, że w Polsce odnotowano już około 150 tysięcy nadmiarowych, nieprzypisanych do COVID-19, zgonów względem średniej z pięciu ostatnich lat.

Winne temu są m.in. procedury – zamknięcie służby zdrowia, odwoływanie zabiegów planowych, odejście od profilaktyki, diagnostyki, co w dłuższej perspektywie przynosi tragiczne skutki.

Część osób umarła także dlatego, że zabrakło często kluczowych minut w ratowaniu życia, gdyż czekano na wynik testu na COVID-19.

Inni z kolei nie wzywali w porę pomocy medycznej w obawie właśnie przed testami. Nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji zdrowotnej (i wcale nie chodzi o objawy covidowe), nie chcieli ryzykować dodatniego testu, który spowodowałby u nich i ich bliskich izolację/kwarantannę. Niepokojące objawy w pierwszej fazie zostały więc zlekceważone, a gdy stan zdrowia się pogarszał, na pomoc było już za późno. Nigdy nie dowiemy się, ile osób zgłosiłoby się wcześniej po pomoc, gdyby nie musieli się poddawać obowiązkowym testom. O tym, że do wielu pacjentów przyjechano za późno (czasami o kilka dni za późno – nierozpoznane w porę udary, zawały itp.), wielokrotnie mówili ratownicy medyczni.

W resorcie Niedzielskiego poprawki jednak na to nie wzięto. Ponownie mamy procedury – najpierw test na COVID-19, potem ratowanie życia. A wydaje się oczywistym, że należałoby zacząć od zaprzestania testowania bezobjawowych pacjentów, którzy szukają pomocy na oddziałach innych niż zakaźny.

Co będzie następne? Powrót do teleporad?

REKLAMA