Nieudana wizyta Macrona na targach gastronomii. Latające jajo i dyskryminowany kucharz

Ochrona zabezpiecza prezydenta Macrona po rzucie jajkiem screen Twitte
REKLAMA
W Lyonie odbywał się salon wystawienniczy gastronomii, hotelarstwa i żywności. W ostatni dzień pojawił się tu prezydent Emmanuel Macron. Chyba jednak tej wizyty nie będzie dobrze wspominał. Najpierw poleciało w jego kierunku jajko, później znany szef kuchni z Martyniki zarzucił mu rasizm.

Autorem „nabiałowego zamachu” podobno nie był „radykalny lewak”, chociaż niektórzy słyszeli, że krzyczał „niech żyje rewolucja”. Zamiast do aresztu trafił do szpitala psychiatrycznego. To z pewnością wygodniejsze dla wizerunku prezydenta, ale swoją drogą rzucać jajkiem z okrzykiem „Vive la Revolution!” mógł rzeczywiście tylko wariat…

19-letni student został przymusowo umieszczony w szpitalu Vinatier w Bron w departamencie Rodanu. Według prokuratury był „całkowicie nieznany policji i wymiarowi sprawiedliwości”.

REKLAMA

Na tym się jednak nieprzyjemności wobec prezydenta w Lyonie nie skończyły. Targi kończyła „kolacja największych szefów kuchni” z udziałem Emmanuela Macrona. Tymczasem szef kuchni z gwiazdką Michelina z Martyniki na ucztę nie został wpuszczony i uznał się się za ofiarę dyskryminacji rasowej…

Zaproszono tu wielu znakomitych szefów kuchni, cukierników i garmażerów. rzemieślników. Wielkie nazwiska gastronomii otrzymywały osobiste zaproszenie w imieniu Prezydenta Republiki. Jednym z nich był pochodzący z Martyniki Marcel Ravin, szef kuchni z gwiazdką Michelina z restauracji Blue Bay w Monako. Poinformował jednak na portalu społecznościowym, że na kolację go nie wpuszczono.

Szef kuchni pochodzący z Martyniki uznał to akt rasizmu. Napisał na Facebooku: „Niech żyje francuska gastronomia i braterstwo”, po czym pożalił się na dyskryminację, której miał doświadczyć: „Powiem wam, czym jest upokorzenie i co to znaczy być innym. Oczywiście, dopóki tego nie doświadczysz, trudno to zrozumieć”.

„Jestem Francuzem z Martyniki, czarnym, jestem szefem kuchni z gwiazdką Michelina, ale nie jestem uczniem żadnego wielkiego szefa kuchni ani systemu. Musiałem więc walczyć o swoje miejsce i będę to kontynuował” – napinał się dalej Marcel Ravin i umieścił wpis pod hasztagiem… „Vive la Republique!”.

Firma GL Events, która przyjęcie organizowała, przyznała się do „niefortunnego błędu” i przeprosiła. Brak nazwiska Ravina na liście gości tłumaczono tym, że nie potwierdził swojej obecności. Kucharz na dyplomacji znać się jednak nie musi i mógł nie wiedzieć, co znaczą literki RVSVP na zaproszeniu. Organizator oświadczył, że nie miało to nic wspólnego z rasizmem i za przykład podał obecność kucharza z… Senegalu.

Sprawa zaczęła jednak żyć swoim rytmem, co w dobie BLM nie dziwi. Głos zabrał nawet Serge Letchimy przewodniczący rady wykonawczej Martyniki, który nazwał ten epizod „upokorzeniem i czynem niedopuszczalnym”. Niektórym na tle rasizmu najwyraźniej odbija. Tylko czekać, aż kucharze zakwestionują noszenie „białych” uniformów…

Źródło: Valeurs/ France Info

REKLAMA