Rusza proces sekretarki z obozu Stutthof. Sommer: „Przygody 96-letniej nazi-babci to memento dla ministra Niedzielskiego”

Stutthof Brama śmierci Fot. Wikipedia
REKLAMA
W czwartek przed sądem w Itzehoe miała stanąć Irmgard Furchner, była sekretarka w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof. 96-latka nie stawiła się jednak w sądzie na rozpoczęcie procesu. Policja jednak ją zatrzymała. Kobieta ma być sądzona za współudział w morderstwie w ponad 11 tysiącach przypadków.

96-latka jest oskarżona o to, że w okresie od czerwca 1943 r. do kwietnia 1945 r. jako stenotypistka i maszynistka w komendanturze niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof pomagała kierownictwu obozu w systematycznym zabijaniu więźniów.

Furchner była sekretarką komendanta obozu Paula Wernera Hoppego. „To właśnie Hoppe sporządzał rozkazy egzekucji, przydzielał warty i sporządzał listy deportacyjne do pociągów do Auschwitz” – podkreśla tygodnik „Spiegel”.

REKLAMA

Postępowanie będzie rozpatrywane przez wydział dla nieletnich w mieście Itzehoe, ponieważ oskarżona w chwili popełnienia przestępstwa miała mniej niż 21 lat, a więc była młodociana w rozumieniu ustawy o sądach dla nieletnich.

Według informacji dziennika „Bild” Furchner, która mieszka w domu opieki w Quickborn (niedaleko Hamburga) w Szlezwiku-Holsztynie, w czwartek wcześnie rano samotnie udała się taksówką na stację metra Norderstedt (na północ od Hamburga). Potem ślad po niej zaginął.

Sąd wydał nakaz poszukiwania i zatrzymania 96-letniej oskarżonej. Po kilku godzinach poszukiwań policji udało się ją odnaleźć. „Do zatrzymania doszło o godzinie 13.50 na Langenhorner Chaussee w Hamburgu. Teraz Furchner siedzi na posterunku policji i jest przesłuchiwana” – pisze dziennik „Bild”.

Sąd Okręgowy w Itzehoe odroczył proces do 19 października – informuje portal RND.

Furchner była już trzykrotnie – w latach 1954, 1964 i 1982 – przesłuchiwana: w postępowaniu przeciwko komendantowi obozu Hoppe i innym ówczesnym oprawcom z SS. Za każdym razem miała jednak status świadka, a nie oskarżonego. Tłumaczyła wówczas, o czym przypomina „Spiegel”, że „listy o zagazowaniu ludzi nie przechodziły przez moje ręce, ani nie widziałam takich rozkazów, ani Hoppe nie dyktował mi takich listów (…) O tym, że ludzie byli rozstrzeliwani, mówiło się między nami. Egzekucje nie zdarzały się tak często, aby mogło powstać wrażenie, że wykonywane są codziennie (…)”.

W rozmowie ze „Spieglem” obrońca Furchner przekonywał zaś, że jego klientka „pracowała w otoczeniu esesmanów doświadczonych w przemocy – ale czy musiała podzielać ich poziom wiedzy? Nie sądzę, żeby to było oczywiste”.

Jak piszą niemieckie media Irmgard Furchner jest pierwszą sekretarką z obozu koncentracyjnego, która stanie przed sądem. Przypominają, że jej szef, komendant obozu Hoppe, został aresztowany w 1953 r. i skazany w 1957 r. w drugiej instancji na dziewięć lat więzienia jedynie jako pomocnik i podżegacz. Twierdził, że jedynie przekazywał rozkazy. „Trzy lata po wydaniu wyroku został zwolniony i do 1974 r. mieszkał w Bochum” – napisał „Spiegel”.

Furchner urodziła się 29 maja 1925 r. w Kalthofie koło Gdańska jako Irmgard Dirksen. W obozie koncentracyjnym Stutthof poznała SS-Oberscharfuehrera Heinza Furchtsama. Ponieważ jego nazwisko (furchtsam – strachliwy) zupełnie nie pasowało do funkcjonariusza obozu koncentracyjnego, zmienił nazwisko na Furchner i w 1954 roku ożenił się z młodszą o 19 lat Irmgard.

„Była sekretarka obozu koncentracyjnego szybko znalazła po wojnie nową pracę – między innymi jako urzędniczka sądowa” – podkreśla „Bild”.

Od 1960 roku Irmgard Furchner mieszkała wraz z mężem, który zmarł w 1972 roku, w apartamentowcu przy Birkenweg w Szlezwiku – w mieszkaniu spółdzielczym dla urzędników. W 2014 roku zamieszkała w domu spokojnej starości.

W procesie przeciwko Irmgard Furchner, jedną z oskarżycielek jest Judit Sperling. Obecnie mieszka w Izraelu. Została deportowana z matką do Stutthofu 19 lipca 1944 r. Przeżyła horror obozu koncentracyjnego, jej mąż i trzynastoletni kuzyn zostali zamordowani.

Jej prawnik Onur Ozata, który reprezentuje również innego ocalałego ze Stutthofu mówił w „Bild am Sonntag”: „to postępowanie ma szczególne znaczenie dla moich klientów. Nie chodzi o zemstę (…). Chcą raczej, aby została ustanowiona odpowiedzialność karna wielu pomocników i wspólników w Shoah (Holokauście)”.

Ponad 76 lat po zakończeniu wojny proces Irmgard Furchner jest jednym z ostatnich procesów osób oskarżonych o zbrodnie popełniane w obozach koncentracyjnych. „Ale prawdopodobnie nie będzie ostatni” – podkreśla „Bild”.

W październiku w sądzie okręgowym w Neuruppin rozpocznie się proces 100-letniego byłego strażnika obozu koncentracyjnego Sachsenhausen o współudział w 3518 przypadkach zabójstwa.

Centralny Urząd Badania Zbrodni Hitlerowskich w Ludwigsburgu prowadzi obecnie śledztwo przeciwko pięciu strażnikom obozów jenieckich i dwóm strażnikom obozów koncentracyjnych.

W prokuraturze w Erfurcie toczy się postępowanie przeciwko strażnikowi z Buchenwaldu, w Weiden przeciwko strażnikowi z obozu koncentracyjnego Flossenbuerg, w Neuruppin przeciwko dwóm strażnikom z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen oraz przeciwko strażnikowi i strażniczce z obozu koncentracyjnego Ravensbrueck.

W niemieckim obozie Stutthof, 36 kilometrów od Gdańska, podczas II wojny światowej SS przetrzymywało ponad sto tysięcy więźniów. Obóz funkcjonował od 2 września 1939 do 9 maja 1945 r. Ocenia się, że w Stutthofie życie straciło blisko 65 tys. więźniów. Liczbę więźniów tego niemieckiego obozu szacuje się od 110 do 127 tys. osób. Morderstwa były tam codziennością. Więźniów wieszano, torturowano, zagazowywano Cyklonem B. Zamarzali na śmierć, umierali z głodu i epidemii.

Do sprawy odniósł się na Twitterze redaktor naczelny „Najwyższego CZAS”-u! dr Tomasz Sommer.

„Dzisiejsze przygody 96-letniej nazi-babci to memento dla ministra Niedzielskiego et consortes. To, że ktoś pracuje dla państwa, nie zwalnia go z odpowiedzialności. Czasem ta odpowiedzialność nie przychodzi. Ale czasem przychodzi, choć bardzo późno” – napisał.

Źródło: PAP/Twitter

REKLAMA