Drastyczne podwyżki „na zielono”. Ekologia według lewicy

Wiatraki.
Wiatraki. (Fot. Anna Jiménez Calaf/Unsplash)
REKLAMA
„Nowy, Zielony Ład” spowoduje drastyczne podwyżki cen prądu. I większą władzę brukselskich biurokratów nad kolejnymi aspektami naszego życia.
  • O kryzysie energetycznym i szokujących podwyżkach robi się coraz głośniej w mediach głównego nurtu, przyznają to wreszcie sami rządzący. O tym, że taki będzie efekt m.in. zielonej polityki narzucanej przez Unię Europejską, piszemy w „Najwyższym Czasie!” od wielu miesięcy. W weekendowym magazynie przypominamy najlepsze teksty z ostatnich papierowych wydań.

Socyalizm każdemu równo nosa utrze.

Bogatych zdusi jutro, a biednych pojutrze.

Aleksander hrabia Fredro

W pierwszych tygodniach 2021 roku do milionów gospodarstw domowych w całej Polsce dotarły rachunki za prąd wyliczane według nowych stawek. Do głównej pozycji (zużycia energii elektrycznej) doszły kolejne „opłaty”, czyli preteksty, by wyciągnąć pieniądze za nic. Nowością jest „opłata ekologiczna” wynikająca z nowych, unijnych regulacji.

REKLAMA

Proporcje sprawdziłem na rachunku, który ostatnio sam otrzymałem do zapłaty. Podczas gdy za energię (czyli za faktyczne zużycie prądu) zapłaciłem 150 złotych netto, to opłaty za rozmaite składniki wyniosły niemal drugie tyle i rachunek przekroczył 300 złotych. Bałagan w elektrowni sprawił, że okres rozliczeniowy został wydłużony, w związku z czym rachunek za zużycie prądu w skromnym domu na przedmieściach Warszawy stał się najwyższym, jaki w swoim życiu musiałem zapłacić. Także dlatego, że przy okazji awantury o „Nowy, Zielony Ład” cichaczem, nie informując opinii publicznej, podniesiono dotychczasowe opłaty – w tym „za przesył”, „stałą”, „zmienną”, „za składnik jakościowy” i tym podobne.

Fiskus górą

Uważna lektura rachunku za prąd doprowadziła do wniosku, że głównym beneficjentem nie jest zakład energetyczny (choć należy on do państwa), tylko… Ministerstwo Finansów. Oto bowiem zużycie prądu objęte jest podatkiem VAT w wysokości 23%. Im więcej prądu zużywam, tym większa jest kwota podatku, a zatem tym więcej pieniędzy trafia do Skarbu Państwa.

Rzecz w tym, że podatek VAT doliczany jest do wszystkich opłat wyszczególnionych na rachunku. Na każdej z nich zarabia również państwo. Inaczej mówiąc: państwo zarabia setki milionów złotych z tytułu VAT na energię elektryczną. Te pieniądze nie wystarczają, więc rząd zgodził się na bezsensowne opłaty, które w całości trafiają do jego kieszeni oraz – co oczywiste – na doliczanie do nich podatku. Z kwoty brutto widniejącej na rachunku za prąd do Skarbu Państwa trafia około 60%, a reszta do energetycznej spółki należącej do Skarbu Państwa.

Ekologia według lewaków

Wszystko wskazuje na to, że jest to dopiero początek podwyżek. Prąd bowiem produkowany jest z węgla, a węgiel, zdaniem trzęsących Unią Europejską „ekologów”, zagraża środowisku i klimatowi. Stąd pomysł, aby węgiel, jako główny czynnik produkcji prądu, zamienić na inne źródła. Oznacza to przeformułowanie całej polityki ekologicznej i zmiany w funkcjonowaniu potężnego sektora gospodarczego, czyli górnictwa – nawiasem mówiąc, również nierentownego i generującego miliardowe straty. Unia Europejska wprowadziła więc tzw. kwoty, czyli limity w wydobyciu węgla.

Ich przekroczenie skutkuje drakońskimi karami i możliwością wstrzymania unijnych subwencji. Ta polityka stała się też elementem nacisku na Polskę, która produkuje prąd głównie z węgla. Polska nie zmieści się w limitach, musi więc płacić kary, a te rząd finansuje poprzez opłaty doliczane do rachunków za prąd. Inaczej mówiąc: intelektualna aberracja (pomysł odchodzenia od węgla) zaowocowała kretyńskim pomysłem biurokratycznym („kwoty węglowe”) niemożliwym do przestrzegania, co oznacza całkiem już realne wzrosty cen pokrywane z naszych pieniędzy, a tym samym dodatkowe dochody dla fiskusa.

Co to jest „Nowy Ład Ekologiczny”? Na stronie Komisji Europejskiej czytamy:

Zmiana klimatu i degradacja środowiska stanowią zagrożenie dla Europy i reszty świata. Aby sprostać tym wyzwaniom, Europa potrzebuje nowej strategii na rzecz wzrostu służącej przekształceniu Unii w nowoczesną, zasobooszczędną i konkurencyjną gospodarkę:

  • która w 2050 r. osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto;
  • w której nastąpi oddzielenie wzrostu gospodarczego od zużywania zasobów;
  • w której żadna osoba ani żaden region nie pozostaną w tyle.

Europejski Zielony Ład to nasz plan działania na rzecz równoważonej gospodarki UE. Można to osiągnąć poprzez przekształcenie wyzwań związanych z klimatem i środowiskiem w nowe możliwości we wszystkich obszarach polityki, a także zadbanie o to, by transformacja była sprawiedliwa i sprzyjała włączeniu społecznemu.

Jest to więc typowy lewacki bełkot, z którego nic nie wynika poza nowomową w stylu „zrównoważonej gospodarki”, co lewacy rozumieją właśnie jako możliwość zabierania pieniędzy i wprowadzania kolejnych biurokratycznych utrudnień.

Na tej samej stronie Komisji Europejskiej czytamy założenia nowego pomysłu:

Europejski Zielony Ład zawiera plan działań umożliwiających: bardziej efektywne wykorzystanie zasobów dzięki przejściu na czystą gospodarkę o obiegu zamkniętym, przeciwdziałanie utracie różnorodności biologicznej i zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń. Omówiono w nim konieczne inwestycje i dostępne narzędzia finansowe. Wyjaśniono, w jaki sposób zapewnić transformację, która będzie sprawiedliwa i sprzyjająca włączeniu społecznemu. Do 2050 r. UE chce stać się kontynentem neutralnym dla klimatu. Zaproponowaliśmy europejskie prawo o klimacie, aby przekształcić to zobowiązanie polityczne w zobowiązanie prawne.

Z tego wynika, jeśli odrzeć to z lewackiej nowomowy, iż pomysł „Nowego Ładu” miał się zmienić z idei w „zobowiązanie prawne”, czyli w przepisy obowiązujące na terenie całej Unii i wprowadzane przez brukselskich biurokratów na terytorium każdego z państw członkowskich. Jak widać, miało się to zacząć w roku 2020 i tak się też stało. Nowe przepisy zaczynają właśnie (początek 2021 roku) obowiązywać, zgodnie z przyjętym harmonogramem. Czytamy dalej: Osiągnięcie tego celu będzie wymagało działań we wszystkich sektorach naszej gospodarki, takich jak: inwestycje w technologie przyjazne dla środowiska, wspieranie innowacji przemysłowych, wprowadzanie czystszych, tańszych i zdrowszych form transportu prywatnego i publicznego, obniżenie emisyjności sektora energii, zapewnienie większej efektywności energetycznej budynków, współpraca z partnerami międzynarodowymi w celu poprawy światowych norm środowiskowych.

Jak zwykle, chodzi oczywiście o pieniądze. W opisie programu czytamy dalej:

UE zapewni również wsparcie finansowe i pomoc techniczną dla tych, którzy najbardziej odczuwają skutki przejścia na gospodarkę ekologiczną. Służyć temu będzie mechanizm sprawiedliwej transformacji. Dzięki niemu najbardziej dotknięte regiony mają otrzymać 100 mld euro w latach 2021-2027.

Sprawiedliwy społecznie

Wspomniany mechanizm sprawiedliwej transformacji to kolejny lewacki bełkot. Oznacza on bowiem, że z funduszy unijnych aż 100 miliardów euro może zostać przeznaczone na dofinansowanie dla krajów, które będą musiały dokonać największych zmian w związku z wprowadzanym „Nowym Ładem”. O wysokości subwencji zadecydują oczywiście brukselscy urzędnicy. Będą oni mogli przyznać lub nie przyznać dotacji według własnych kryteriów. Problem w tym, że kraj, który tej dotacji nie dostanie, powinien sam pokryć wydatki związane z transformacją energetyczną. A te są nie do udźwignięcia, tym bardziej w sytuacji perturbacji gospodarczych spowodowanych psychozą koronawirusa. To zaś daje perspektywę gigantycznych kar. Taki scenariusz otwiera przed brukselskimi biurokratami pokusę, aby dofinansowanie uzależnić od spełnienia innych wymagań „politycznej poprawności”.

Jakie będą te dodatkowe wymagania? Oficjalnie tego nie wiadomo, ale można wnioskować to z niedawnych wydarzeń. Oto lewacką Europę poruszyła walka o „prawa kobiet” oraz deklaracja kilku patriotycznych regionów Polski o strefach wolnych od LGBT. Jedno i drugie jest solą w oku rządzącej kontynentem Lewicy, dlatego należy się spodziewać, że w dyskusji o subwencjach unijnych niekwestionowanym warunkiem ich przyznania będzie zagwarantowanie „równych praw” tzw. mniejszościom seksualnym. I rząd warszawski stanie przed dylematem: czy te żądania spełnić, czy narażać się na konsekwencje finansowe niespełnienia wymogów „Nowego, Zielonego Ładu”?

Rezultat jest łatwy do przewidzenia.

Leszek Szymowski

Tekst ukazał się w nr 13-14(1611-1612) „Najwyższego Czasu!”.


REKLAMA