4-latek zginął na chodniku na oczach ojca. Sprawca natychmiast uciekł. Jest zwrot w sprawie

Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA
W niedzielę w Gorzowie Wielkopolskim doszło do śmiertelnego wypadku. 37-letni kierowca potrącił 4-letniego chłopca na oczach jego ojca i wielu innych osób. Sprawca natychmiast uciekł z miejsca zdarzenia pozostawiając pojazd. Policja złapała go dobę później.

Dramat rozegrał się w Gorzowie tuż przed godz. 18.00 10 października na skrzyżowaniu ulic 30 Stycznia i Armii Polskiej.

Wjechał tam pirat drogowy, który w wyniku nieudanego manewru wyprzedzania wjechał na chodnik. W tym miejscu przebywał 4-latek wraz z ojcem. Chłopczyk nie miał szans na przeżycie.

REKLAMA

Według świadków ojciec dziecka był w szoku. Najpierw trzymał chłopca w ramionach i milczał. Później zaczął tłuc szyby w pustym już – ponieważ sprawca zbiegł – chevrolecie camaro.

Policja nie miała jednak większych trudności ze zidentyfikowaniem sprawcy. Na miejscu tragedii pozostał bowiem pojazd, odciski palców. Ponadto zdarzenie widziało wielu świadków.

Według tych ostatnich sprawca to mieszkaniec Gorzowa Wielkopolskiego. Mężczyzna miał testować samochód z wypożyczalni. Niektórzy twierdzili, że w momencie zdarzenia przewoził małe dziecko, które później miało zostać ukryte za drzwiami jednego z mieszkań w pobliskiej kamienicy. Policja jednak nie potwierdza tych doniesień.

Z ustaleń policji wynika natomiast, że do tragedii doszło w wyniku zderzenia dwóch aut. Kierujący BMW jechał ul. Armii Polskiej od strony Borowskiego. Chciał skręcić w 30 Stycznia, jednak wówczas nadjechał rozpędzony chevrolet, który uderzył w BMW. W efekcie zderzenia chevrolet wpadł na chodnik przy przejściu dla pieszych. Pojazd zatrzymał się dopiero na budynku.

Na chodniku kierujący chevroletem miał śmiertelnie potrącić 4-latka. Następnie sprawca od razu wysiadł z auta i uciekł z miejsca zdarzenia.

Gorzowscy policjanci schwytali mężczyznę dobę później. Wiadomo na razie, że sprawca ma 37-lat, a samochód, którym kierował, miał zostać wypożyczony w Gorzowie.

Policja wiedziała od razu, kogo szuka. Zachodziło jednak prawdopodobieństwo, że sprawca uciekł do Niemiec. Nie opublikowano ani listu gończego, ani wizerunku sprawcy, żeby go nie spłoszyć.

Źródło: Fakt

REKLAMA