Wilk o Spisie Powszechnym: „Mam smutną satysfakcję”. Prawnik przestrzegał przed tym od początku [VIDEO]

Jacek Wilk, Spis Powszechny Źródło: Facebook/Jacek Wilk
Jacek Wilk, Spis Powszechny Źródło: Facebook/Jacek Wilk
REKLAMA
Mecenas Jacek Wilk w rozmowie z TV Polska odniósł się do zakończonego już Spisu Powszechnego. Jak wyjaśniał, ludzie, którzy się do niego zgłaszali po poradę, najbardziej obawiali się kar za niespisanie się. Ujawnił też kuriozalną praktykę rachmistrzów.

Jak mówił Wilk, Polacy „najbardziej obawiali się kar, ponieważ cała ta machina propagandowa wprowadzała ich w błąd, delikatnie mówiąc, że za brak udziału w spisie są kary”.

– Nie ma czegoś takiego. Nigdy kary za sam brak udziału w spisie nie były przewidziane. Były jedynie przewidziane, co tłumaczyłem wielokrotnie, za odmowę. Czyli jeżeli się nie wzięło udziału w spisie z jakichkolwiek powodów, ale jednocześnie się takiej odmowy nie przedstawiło, nie zakomunikowało, to po prostu za coś takiego kary nie ma – wyjaśniał.

REKLAMA

– To jest być może błąd w ustawie, to jest być może niedociągnięcie, jakaś luka i kolejne niechlujstwo, ale ja po prostu tłumaczyłem tylko, że taki mamy stan prawny i w związku z tym nie ma się co obawiać sytuacji, w której np. zostaniemy pominięci albo z jakichkolwiek przyczyn zależnych/niezależnych od siebie w tym spisie nie weźmiemy udziału – dodał.

Wilk odniósł się też do wycieków danych. Jak mówił, przestrzegał przed tym od początku spisu. – Tutaj mam taką smutną satysfakcję, bo ostrzegałem jeszcze na samym początku, w pierwszych miesiącach miałem już swoje wystąpienia na ten temat i ostrzegałem, że to może być problem, bo mieliśmy bardzo świeże doświadczenie, kiedy dosłownie kilka dni wcześniej wyciekło kilkadziesiąt tysięcy danych wrażliwych, czyli imiona, nazwiska, jakieś numery telefonów, funkcjonariuszy publicznych – i to bardzo ważnych – z policji, innych służb, agend. Wobec tego okazało się, że te dane są wyjątkowo słabo chronione – mówił.

Podkreślał też, że dane w spisie są bardzo słabo chronione. – A jeśli chodzi o sam spis powszechny, to tutaj były różnego rodzaju problemy z tym związane, chociażby taki, że zabezpieczenie było bardzo słabe, bo żeby się zarejestrować, to trzeba było wprowadzić swoje imię, nazwisko, PESEL i nazwisko panieńskie matki. Dane te, nie powiem, że są powszechnie dostępne, ale nie są trudnodostępne. Znaczy w wielu sytuacjach takie dane innej osoby można mieć po prostu z wielu powodów. A co za tym idzie, wejście np. na profil danej osoby na potrzeby rejestracji było stosunkowo łatwe, wręcz bardzo łatwe, jak na możliwości kogoś, kto chce rzeczywiście to zrobić – wskazał.

Na tym jednak nie koniec potencjalnych kłopotów. – Drugi problem był taki, że rachmistrzowie posługiwali się swoimi tabletami do spisywania naszych danych. I też tam nie było jakichś szczególnych zabezpieczeń. W sytuacji, kiedy rachmistrz np. zostałby pozbawiony, zgubiłby, ktoś mu ukradł taki tablet i mógł się włamać do bazy, którą rachmistrz dysponuje, to znowuż kolejna niezwykle duża furtka do wycieków – dodał.

– Duża część z tych danych wyciekła. Może to nie są jakieś tam super wrażliwe dane, chociaż na pewno osoby, które je utraciły, nie życzyłyby sobie tego, żeby takie dane utracić. A ja się boję, że niestety to może być tylko początek, bo te systemy nie sądzę, żeby były jakoś szczególnie zabezpieczone – ocenił Wilk. Jak mówił, taka okazja jest niezwykle atrakcyjna dla osób, które chciałyby takie dane w jakiś sposób wykorzystać.

Wilk ujawnił też, że spływają do niego informacje o kuriozalnej i skandalicznej praktyce rachmistrzów. Jak mówił, jeżeli nie zastali oni jakiejś osoby kilka razy w domu, czy pod telefonem, to odnotowywali, że osoba odmówiła udziału w Spisie Powszechnym.

– Jest to nic innego, jak poświadczenie nieprawdy, ponieważ jeżeli ktoś nie wygłosił takiego komunikatu, takiego oświadczenia nie złożył wprost, czy to pisemnie, czy ustnie, czy publicznie, czy prywatnie wobec rachmistrza, no to nie można mu przypisywać dokonania takiego czynu po prostu – wskazał prawnik.

– Dla mnie jest oczywiste, że każdy sąd powinien oddalić taki zarzut, ale zobaczymy, jaka będzie praktyka – skwitował Jacek Wilk.

REKLAMA