Zaszprycowanych nie testują. „Nie padła żadna diagnoza, co to może być za choroba”

Badanie na obecność w organizmie koronawirusa. Foto: PAP
Obrazek ilustracyjny/Badanie na obecność w organizmie koronawirusa. Foto: PAP
REKLAMA
Portal interia.pl opisuje przypadek mężczyzny, który z objawami covida trafił do lekarza. Ale że był zaszprycowany, nie skierowano go na test – tylko leczono objawowo. Tomasz Zieliński wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że nie jest to wyjątek.

Portal interia.pl cytuje pacjenta, który zgłosił się do lekarza z, jak mówi, „klasycznymi objawami” Covid-19.

– Objawy miałem klasyczne – gorączka, silny ból głowy, gardła. Duszący kaszel i katar, fontanna z nosa dosłownie – opowiadał mężczyzna, który chce pozostać anonimowy.

REKLAMA

Pacjent umówił się do lekarza.

– Pani doktor osłuchała, nie zaglądała w gardło. Nie zmierzyła temperatury. Zapytała, czy i kiedy byłem szczepiony, zgodnie z prawdą powiedziałem, że jestem kilka miesięcy po drugiej dawce. Stwierdziła wówczas, że nie ma sensu wykonywać testu w kierunku koronawirusa, skoro jestem po szczepieniu – relacjonował.

Pacjent był przekonany, że zostanie skierowany na test. Lekarka jednak stwierdziła, że będzie go leczyć objawowo.

– Nie padła żadna diagnoza, co to może być za choroba. Przepisała: witaminę A+E, syrop na kaszel i coś do płukania gardła. Tyle – dodał mężczyzna.

Sprawę skomentował wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Tomasz Zieliński.

– Docierają do mnie sygnały od pacjentów, a także znajomych lekarzy, którzy słyszeli o takich zdarzeniach, gdzie zaszczepionych osób nie kieruje się na test w kierunku COVID-19. Oczywiście nie tylko nie ma przeszkód w testowaniu takich pacjentów, a wręcz przy objawach należy ich testować. To, że ktoś jest zaszczepiony, nie oznacza, że nie może zachorować. Rzadziej te osoby chorują, ale chorują – zaznaczył lekarz.

Jak mówił, „ma nadzieję”, że takie postępowanie lekarzy wynika „z błędu informacyjnego”.

– Liczę, że nie jest to związane z wiedzą medyczną tej osoby i brakami w niej. Jest to dla mnie trochę porażka, jaką ponosimy wszyscy – wskazał.

Zaznaczył, że test jest wystawiany z darmo i nikt lekarzy z tego nie rozlicza.

– Nikt nie ma pretensji, że przez te testy liczba zakażonych jest coraz wyższa. Mało tego, jeśli wyjdzie dodatni, to NFZ płaci przychodniom dodatkowo za takich pacjentów. A jak lekarz nie zrobi testu, a pacjent będzie miał objawy, to lekarz musi się nim dalej zajmować – wyjaśnił.

O komentarz poproszono także pandemiczny resort zdrowia. Ten podkreśla, że pacjentów z objawami powinno się kierować na testy.

– Bez znaczenia jest fakt, czy (osoby chore – przyp. red.) zostały zaszczepione, czy nie. Testy diagnostyczne i kwarantanna czy izolacja mają na celu przerwanie łańcucha zakażeń i są jednym ze sposobów ograniczania skutków epidemii – przekazała Katarzyna Kubicka-Żach z Biura Komunikacji MZ.

Źródło: interia.pl

REKLAMA