Kolejna metoda na obniżki cen paliwa w Europie. Zamiast obniżki podatków proponują… „czeki paliwowe”

Tankowanie paliwa
Tankowanie paliwa Foto: PAP
REKLAMA
Drożyna na stacjach paliwowych stała się koszmarem rządów państw UE. Niektóre kraje idą w kierunku czasowej obniżki podatków nakładanych na paliwa. Inne za nic z łupienia kierowców nie zrezygnują…

Etatystyczna Francja i jej minister finansów i gospodarki Bruno Le Maire są jednak „bardziej przychylni kontroli paliw”, niż obniżce podatków. Minister twierdzi, że „obniżka podatków od tankowania nie jest dobrym rozwiązaniem”.

Francuski rząd wybiera możliwości „wspierania gospodarstw domowych w obliczu rosnących cen paliw”. Litr oleju napędowego kosztuje we Francji około 1,55 euro, E95 – ponad 1,6 euro. VAT i akcyza to 60% ceny, czyli prawie 90 centów.

REKLAMA

Minister Bruno Le Maire stwierdził, że obniżka tych podatków „nie jest właściwą opcją”. Dodał, że np. obniżka o jeden cent kosztuje państwo 500 mln euro. Uznał też, ze taka obniżka jest społecznie „niesprawiedliwa”, ponieważ daje taką ulgę biednym i bogatym, posiadaczom paliwożernych samochodów 4×4 ” i „pielęgniarce, która jeździ Clio do pacjentów”.

Według ministra obniżka taks podatkowych byłaby też formą „dotacji do paliw kopalnych”, a zatem „nie jest to rozsądne” także z „ekologicznego punktu widzenia”. Jak widać „religia klimatyzmu” przydaje się nawet do uzasadnienia wyboru socjalistycznych rozwiązań i odrzucenia obniżania podatków.

Będzie za to „kontrola paliwowa” i „pomoc” państwa. Taką ofertę dla najbiedniejszych wprowadzono już w przypadku rekompensat na znaczny wzrost energii elektrycznej i gazu.

Odpowiedzialny za transport minister Jean-Baptiste Djebbari stwierdził, że rząd chce potraktować „priorytetowo najbardziej wrażliwe gospodarstwa domowe” i „największych konsumentów paliwa”. On także wykluczył zmniejszenie podatków, ponieważ oznaczałoby to… „pozbawienie się środków fiskalnych na finansowanie usług publicznych”.

Na razie trwa poszukiwanie form „pomocy”. Ceny są paliw są we Francji obecnie wyższe, niż w listopadzie 2018 r., kiedy to właśnie podwyżki wywołały kryzys i wyjście na ulice „żółtych kamizelek”. Z doświadczenia PRL można im podpowiedzieć jedno z rozwiązań – „kartki”, które można nazwać dla niepoznaki „talonami”…

Źródło: Le Figaro

REKLAMA