Przewozili pacjenta karetką. Wypadł z niej i zginął pod kołami samochodu. Rusza proces pielęgniarki i lekarza

Karetka pogotowia ratunkowego.
Karetka pogotowia ratunkowego. (Fot. PAP)
REKLAMA
Sąd Rejonowy w Świdnicy zajął się sprawą śmiertelnego wypadku, do którego doszło w styczniu 2020 roku. 53-latek, który wypadł z jadącej karetki, zginął pod kołami samochodu dostawczego. Pielęgniarka odpowiedzialna za transport pacjenta i lekarz usłyszeli zarzuty. Proces odbywa się z wyłączeniem jawności.

Do zdarzenia doszło 11 stycznia 2020 roku na drodze krajowej nr 35 między Świdnicą a Wałbrzychem. – Karetką transportu sanitarnego przewożono 53-letniego pacjenta ze szpitala w Dzierżoniowie do szpitala w Wałbrzychu, gdzie miał uzyskać konsultację na oddziale neurochirurgii. Na wysokości Komorowa drzwi karetki otworzyły się, pacjent wypadł z karetki i wpadł wprost pod jadący za nim samochód typu bus. Mężczyzna doznał obrażeń ciała, były to obrażenia wewnętrzne, klatki piersiowej, brzucha. Na skutek tych obrażeń pacjent zmarł – mówił cytowany przez lokalny portal Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.

Pod koniec czerwca 2021 roku postawiono zarzuty w sprawie dwóm osobom – pielęgniarce Joannie Ch. oraz lekarzowi z izby przyjęć Dariuszowi B. Pielęgniarka odpowiadała za transport sanitarny karetką.

REKLAMA

Prokurator wyjaśnił, że pielęgniarka usłyszała zarzut narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. – Jako kierownik zespołu transportowego, będąc zobowiązana do opieki nad przewożonym pacjentem, rażąco zaniedbała ciążące na niej obowiązki w ten sposób, że zignorowała wiedzę, jaką posiadała co do ciężkiego stanu zdrowia pacjenta. Wiedziała bowiem, że pacjent jest po urazie głowy. Wiedziała, że ma on krwiak podtwardówkowy. Wiedziała również, że pacjent ma zaburzenia równowagi, orientacji i ruchu. Mimo tego pozostawiła go samego w części medycznej karetki, a sama usiadła obok kierowcy – pozostawiając pacjenta bez opieki, w niewłaściwej pozycji i bez możliwości monitorowania. To spowodowało, że zaburzony chorobowo pacjent otworzył od środka tylne drzwi karetki i wypadł. Według naszych ustaleń, pielęgniarka, która siedziała z przodu zamiast z tyłu przy pacjencie, nawet nie zorientowała się, że pacjent otwiera drzwi i wypada z karetki. Dopiero zorientowała się, że do tego doszło, gdy pacjenta już nie było w pojeździe. Zatrzymano wówczas karetkę i przystąpiono do reanimacji, ale było już za późno – wyjaśnił.

Kobietę przesłuchano w charakterze podejrzanej. Nie przyznała się do popełnienia zarzucanych jej czynów. Odmówiła też składania wyjaśnień.

Lekarz z izby przyjęć usłyszał zarzut nieumyślnego narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokurator wyjaśnił, że „nieprawidłowo zakwalifikował pacjenta do transportu w pozycji siedzącej, podczas gdy z uwagi na ciężki stan zdrowia wynikający z doznanego urazu i występujących zaburzeń powinien on być transportowany w pozycji leżącej”.

– Pogłębił więc ryzyko, a ponadto nie przewidział skutków jakie mogły powstać podczas transportu. Przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się, jednak złożył wyjaśnienia – wskazał Rusin.

Dziś przed świdnickim sądem ruszył proces pielęgniarki i lekarza. Kobiecie grozi do 5 lat pozbawienia wolności, mężczyźnie zaś do 3 lat.

Źródło: swidnica24.pl

REKLAMA