Totalny odlot polskich naukowców. Ludzie umierają na COVID-19, bo inni „nawołują do nieszczepienia się”

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pexels (kolaż)
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pexels (kolaż)
REKLAMA

Chorzy na COVID-19 cierpią i umierają w wyniku braku zrozumienia dla solidarności. W rozbitym i zantagonizowanym społeczeństwie ludzie sobie nie ufają – powiedział na KUL-u filozof z UJ prof. Leszek Sosnowski podczas debaty „System wartości w dobie covidu”. Czytając co mówili polscy naukowcy o ostatnich wydarzeniach od razu nasuwa się myśl o jakości polskich „elit” i ich sposobie myślenia…

Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu uczestniczyli w poniedziałek na KUL-u w debacie „System wartości w dobie covidu”.

Na problem niezrozumienia solidarności zwrócił uwagę prof. Leszek Sosnowski z UJ. „Chorzy na COVID-19 cierpią i umierają w wyniku braku zrozumienia dla solidarności. Jeśli solidarność wyraża się poprzez konkretne działania, to chodzi tu o tych, którzy nawołują np. do nieszczepienia się. Głosząc przy tym najdziwniejsze uzasadnienia” – powiedział filozof.

REKLAMA

Jego zdaniem pandemia jest wydarzeniem nie tylko społecznym i ekonomicznym, ale także etycznym.

„W rozbitym i zantagonizowanym społeczeństwie ludzie nie ufają sobie nawzajem, stąd solidarność jest warunkiem przywrócenia jednostkowej i wspólnotowej godności. By to się stało, potrzebna jest rozmowa pozwalająca na nawiązanie nowych relacji. Gdyż tylko solidarność jest warunkiem przywrócenia jednostkowej i wspólnotowej godności” – argumentował prof. Sosnowski.

Ale o czym oni mówią…?!

O bezpieczeństwie w kontekście pandemii mówił ks. dr hab. Cezary Smuniewski, teolog i ekspert z zakresu nauk o bezpieczeństwie z UW.

„W sposób jakże brutalny, a zarazem jakże prosty, a może przez to tak bolesny, pandemia zmusiła nas do myślenia o tej wartości, którą jest bezpieczeństwo, także bezpieczeństwo narodowe. Z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego znamienny był ten moment, gdy podczas pandemii zamknięte były granice państw i poszczególne państwa musiały sobie radzić same. Przypomnieliśmy sobie o relacji między państwem a tym, co międzynarodowe” – powiedział.

Zdaniem eksperta podczas pandemii dyskurs medyczny stał się dyskursem politycznym.

„Medycy stali się politykami”

„Medycy ujawnili się jako reżyserzy państwa” – zaznaczył ks. dr hab. Smuniewski. „Jeżeli medycy tak łatwo stali się politykami, to czy to znaczy, że prawie każda profesja ma w sobie taki potencjał? Trzeba nam myśleć o tym potencjale” – argumentował ekspert.

Filozof z KUL prof. Jacek Wojtysiak zauważył, że w ujęciu społecznym pandemia wywołała spadek zaufania do nauki.

„Okazuje się, że nauka nie jest doskonała, ale z drugiej strony sceptykom trzeba odpowiedzieć: co by było, gdyby nie nauka? Gdyby nie medycyna? Nie technika?” – powiedział filozof.

Prof. Wojtysiak przypomniał, że pandemia hiszpanki w latach 1918-1920 pochłonęła minimum 20 mln ofiar, podczas gdy pandemia COVID-19 – ok. 4,8 mln (wg. WHO). „To ogromna różnica” – podkreślił filozof.

„Nauka ma szereg ograniczeń i trzeba być realistą. Nauka jest najlepszym narzędziem opanowania przyrody, ale jest narzędziem ludzkim, czyli różnorako ograniczonym. I trzeba o tym pamiętać” – przypomniał prof. Wojtysiak.

„Pandemia spadła na ludzkość, spadła na nas, bo każdy z nas to ludzkość, absurdalnie nagle. Jako fakt zdrowotny, ale także społeczno-ekonomiczny i kulturowy. Jednocześnie pandemia nie tylko wydobywa na powierzchnię czy wyostrza wiele cech współczesnego społeczeństwa, także uświadamia nam, co jest dla nas ważne i co możemy porzucić” – powiedział politolog, socjolog edukacji z UAM prof. Zbyszko Melosik.

A gdzie wnioski?

Ekspert przypomniał, że pandemia COVID-19 nie jest pierwszym takim wydarzeniem w historii ludzkości i nazwał ją „pierwszą pandemią globalizacji”.

Według prof. Melosika COVID-19 „pokazał raz jeszcze, że kondycja człowieka jest bardzo krucha” i „uderzył w arogancką pewność człowieka, że ujarzmił naturę”. Nie zgodził się jednak, że po pandemii ludzkość będzie mądrzejsza. „Jesteśmy między kolejnymi falami pandemii. Nasz świat wartości pozostał, moim zdaniem, w sensie społecznym, bez większych zmian. Miliony ludzi powróciło do swoich codzienności, ale także do konsumpcyjnego stylu życia i przyjemności, które były im niedostępne w czasie lockdownu. Następuje jego odreagowanie” – powiedział ekspert.

Stwierdził, że pandemia pokazała wagę przebywania z ludźmi. „Wszystkie badania potwierdzają, że pandemia nie poddała destrukcji relacji międzyludzkich, nie przekreśliła przyjaźni. To inni ludzie w kontaktach bezpośrednich, telefonicznych czy też wirtualnych tworzyli układy odniesienia i wsparcia. Paradoksalnie pandemia utrzymała i pogłębiła wartość tego co interpersonalne” – stwierdził ekspert.

Wypowiedzi wszystkich „ekspertów” świadczą o jednym – nimi że zauważają szkody, jakie wyrządziły działania związane z walką z „pandemią” i dostrzegają dramatyczne skutki choćby lockdownu to brak im odwagi, by jednoznacznie zakwestionować ten sposób tresowania społeczeństwa. Więcej, próbują ich bronić, a w niektórych przypadkach wręcz chwalą!

Poniedziałkowa debata odbyła się w ramach inicjatywy Areopag Uniwersytetów. Główną ideą przedsięwzięcia podjętego przez środowisko akademickie KUL-u jest prowadzenie debaty publicznej o wyzwaniach współczesności.

NCzas/PAP

REKLAMA