Dr Martyka UJAWNIA niewygodne fakty. „Już samo to mogło wtedy budzić wątpliwości” [VIDEO]

Dr Zbigniew Martyka/Fot. screen YouTube/Ordo Medicus
Dr Zbigniew Martyka/Fot. screen YouTube/Ordo Medicus
REKLAMA
Dr Zbigniew Martyka zeznawał przed Komisją śledczą ds. pandemii. Lekarz mówił m.in. o wątpliwościach związanych z rozdmuchiwaniem mniemanej pandemii, już na samym jej początku. Komisja śledcza ds. pandemii powstała z inicjatywy Instytutu Ordo Medicus. Jak czytamy na stronie organizacji, jest ona „oddolną, niezależną i nie powiązaną z żadną partią czy ugrupowaniem politycznym inicjatywą”.

– Jako zakaźnik spotykałem się z wieloma chorobami infekcyjnymi. Nie jest to nic dziwnego. Kiedy usłyszałem o możliwej rozszerzającej się infekcji koronawirusa, pomyślałem sobie: no cóż, infekcja, jak infekcja. Tych wirusów było bardzo dużo. Niektóre były wyolbrzymione – jak świńska grypa, ptasia grypa – wskazał dr Zbigniew Martyka.

– Natomiast, kiedy zorientowaliśmy się, że cała ta pandemia została bardzo mocno rozdmuchana, to zorientowałem się, że chyba przesadzono, ponieważ wiadomo, że Światowa Organizacja Zdrowia zmieniła samą definicję pandemii. Niewymagana była ilość ciężkich przebiegów i zgonów, tylko rozszerzanie się na cały świat. Ale przecież znamy wiele chorób, które rozszerzają się na cały świat. Mogą to być banalne choroby infekcyjne i nikt nie ogłasza z tego powodu pandemii, ani nikt nie podejmuje takich rygorystycznych obostrzeń, jak spotkały nas w wyniku tejże pandemii – dodał lekarz.

REKLAMA

„Artykuł kontrolowany”

Pojawiają się głosy, że fakenewsem jest zmiana definicji przez WHO, gdyż oficjalnie takiej definicji nigdy nie było. Faktem jest jednak, że przed pandemią świńskiej grypy w 2009 roku pojęcia tego używano wyłącznie w kontekście epidemii z bardzo wysoką liczbą zgonów.

Wcześniej do tej sprawy odnosił się już dr Zbigniew Martyka, ordynatorowi oddziału zakaźnego. – Kwestia pandemii to kwestia uznania definicji. Kiedyś dotyczyła chorób, które charakteryzują się wysoką śmiertelnością i rozprzestrzeniają się na cały świat. W 2009 roku Światowa Organizacja Zdrowia zmieniła tę definicję i w tej chwili pandemią określa się każdą chorobę nowopowstałą o nowej etiologii, która rozprzestrzenia się łatwo i jest wyłączone kryterium wysokiej śmiertelności. Czyli może być to bardzo łagodna choroba, która się łatwo rozprzestrzenia – mówił.

„Wszyscy byliśmy troszkę wystraszeni”

Dr Martyka przypomniał też podczas posiedzenia komisji, że na początku nikt jeszcze nie wiedział, jak duże zagrożenie stanowi wirus, ani z czym w rzeczywistości mamy do czynienia.

– Oczywiście, na samym początku nie wiedzieliśmy, jak bardzo niebezpieczna może być ta choroba. Wszyscy byliśmy troszeczkę wystraszeni, zwłaszcza, że media bombardowały nas informacjami, pokazując masowe zgony, trumny. Potem dopiero okazało się, że to były sfingowane zdjęcia, że pokazywano na przykład trumny migrantów, którzy zatonęli u wybrzeży Lampedusy wiele lat wcześniej – pokazywano jako osoby, które zmarły w wyniku covida – przypomniał.

– Już samo to mogło wtedy budzić wątpliwości, dlatego że przypominam sobie jak podchodzono do zachorowania na HIV i AIDS. Ludzie byli bardzo spanikowani, bali się np., że dotykając klamki, której dotykał ktoś chory na HIV mogą się zarazić. Ich wtedy uspokajano – dodał.

Dr Martyka podkreślił, że w przypadku HIV/AIDS „nawet nie wolno było pytać, czy ktoś jest chory, nawet nie wolno było zrobić pacjentowi podejrzanemu o HIV testu bez jego zgody, ponieważ tutaj była ochrona tego pacjenta”. Czyli całkiem inaczej niż w przypadku koronawirusa.

– Jeżeli chcieliśmy wykonać test, to trzeba było mieć zgodę tego pacjenta – zaznaczył.

Dr Martyka wskazał, że kiedy zaczęło się „zakażenie wirusem SARS-CoV-2, to spodziewałem się, że też będzie początkowo jakieś racjonalne podejście, uspokajanie pacjentów, ponieważ wiadomo, że panika, stres narażają ludzi dodatkowo na zachorowania”.

– Tymczasem spotkaliśmy się z czymś zupełnie innym – mówił. Jak przypomniał lekarz, informacje medialne były wybiórcze – „nie jaki proc. osób jest zakażonych, tylko ile zmarło, ile się zakaziło”. – Przy czym podstawą do stwierdzenia, czy ktoś był zakażony, było stwierdzenie dodatniego testu, o którym dowiedzieliśmy się później, że nie do końca jest wiarygodny – mówił.

Całe wystąpienie dr. Zbigniewa Martyki przed Komisją śledczą ds. pandemii można zobaczyć klikając TUTAJ.

REKLAMA