„Różnica jest taka, że COVID-19 nie dusił dzieci.” 100 proc. obłożenia szpitalnych oddziałów pediatrycznych

Dziecko u lekarza. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: Pixabay
Dziecko u lekarza. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: Pixabay
REKLAMA

100 proc. obłożenia oddziałów pediatrycznych oraz gwałtownie rosnąca liczba zwolnień na opiekę nad najmłodszymi. Większym problemem dla służby zdrowia stają się wirusy inne niż SARS-CoV-2 – czytamy w czwartkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej” („DGP”).

Jak wynika z danych zebranych przez „DGP”, „liczba zwolnień na opiekę nad dziećmi była we wrześniu tego roku niemal o 80 proc. większa niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku”. „Wzięło je 324 tys. 500 osób wobec 181 tys. 900 osób w 2020 r.” – napisano.

Zaznaczono, że „różnicy nie tłumaczy lockdown: w obu analizowanych okresach dzieci rozpoczęły szkołę w tradycyjny sposób”. „Rosnącą liczbę zwolnień na opiekę nad dzieckiem widać od przełomu kwietnia i maja tego roku” – dodano.

REKLAMA

„O tym, że choroby dotykają przede wszystkim najmłodszych, świadczyć może niewielki przyrost w zwolnieniach branych przez osoby dorosłe na choroby własne” – przekonują autorzy artykułu. Jak wyjaśnili, „o 8 proc. wzrosła liczba zwolnień dla dorosłych od marca do września”, a „w tym czasie liczba zwolnień na dziecko zwiększyła się o 71 proc.”.

„Są szpitale, w których już dziś brakuje miejsc, a personel organizuje dostawki łóżek” – czytamy na łamach „DGP”.

Podkreślono, że „dane statystyczne potwierdzają szpitale”. „Od połowy września obserwujemy bardzo duży wzrost infekcji niezwiązanych z zakażeniem koronawirusem. Głównie dotyczą dróg oddechowych, za co odpowiedzialny jest wirus RSV. W ostatnich kilku tygodniach obłożenie łóżek jest 100-procentowe i jesteśmy zmuszeni korzystać z dostawek” – powiedział dyrektor Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Krakowie Stanisław Stępniewski, cytowany w artykule.

Jak wyjaśniono, „DGP” zebrał dane z miast wojewódzkich, a także z mniejszych ośrodków. „Co ciekawe, od wielu lat największe natężenie przypadków dzieci z RSV przypadało na dwa pierwsze miesiące roku. W tym roku liczba takich przypadków zaczęła wzrastać już w drugiej połowie września” – powiedział rzecznik prasowy WSS nr 3 w Rybniku Maciej Kołodziejczyk, cytowany w dzienniku.

Według pediatry Pawła Grzesiowskiego „mamy do czynienia po prostu z epidemią wyrównawczą”. „Jest to też efektem tego, że dzieci nie nabyły odporności” – ocenił.

A dlaczego dzieci nie nabyły odporności? Bo były izolowane, na zdalnym nauczaniu, siedziały w domach podczas lockdownów – co zalecał m.in. właśnie dr Grzesiowski.

„Różnica w porównaniu do koronawirusa jest taka, że COVID-19 nie dusił dzieci, RSV atakuje górne drogi oddechowe, już mamy dzieci na wysokoprzepływowej terapii tlenowej” – podkreśliła lekarka z dużego szpitala pediatrycznego, cytowana w artykule.

Źródło: PAP

REKLAMA