Wspólnota Kupy Złomu. Staniemy się kolonią Niemiec

Wiatrak, zielona energia.
Wiatrak. (Fot. Sander Weeteling/Unsplash)
REKLAMA

W piłce nożnej jest tak, że grają wszyscy, a na końcu zawsze wygrywają Niemcy. Podobnie w tym przypadku – wszystkie państwa członkowskie biorą udział w EU ETS i wszystkie na to płacą, a Niemcy na tym zarabiają. A to dlatego, że Niemcy po pierwsze, rządząc Unią Europejską wiedzą, co zostanie ustalone w przyszłości, bo sami tę politykę kreują. Sami suflują Komisji Europejskiej decyzje, jakie ma podjąć. A po drugie, mają pieniądze, więc mają za co kupować nawet nadmiarowe uprawnienia.

Pod sankcją kary finansowej EU ETS zobowiązuje emitentów dwutlenku węgla do pozyskania i umarzania uprawnień do jego emisji (EUA – ang. European Union Allowances). Część uprawnień do emisji przedsiębiorstwa dostają darmowo, a na resztę gazów cieplarnianych, które wyemitują, muszą dokupić uprawnienia na rynku wtórnym, gdzie odbywa się handel uprawnieniami zakupionymi wcześniej na aukcjach lub uprawnieniami, które instalacje otrzymują w ramach bezpłatnego przydziału. Handel na rynku wtórnym może odbywać się natychmiastowo (jest to tzw. rynek kasowy spot) lub terminowo (za pomocą kontraktów terminowych futures).

REKLAMA

Dostęp do obydwu rynków jest otwarty i oprócz instalacji uprawnienia mogą kupować również instytucje finansowe. Uprawnienia do emisji CO2 kupuje m.in. polska energetyka i ciepłownictwo, co przekłada się na wzrost cen energii elektrycznej i ciepła zarówno dla odbiorców indywidualnych, jak i przedsiębiorstw.

Spekulacja na energii

Jest ogólną zasadą, iż nie przydziela się bezpłatnych uprawnień do emisji na wytwarzanie energii elektrycznej.

– W związku z powyższym elektrownie nie dostają przydziału darmowych uprawnień poza bardzo minimalnym przydziałem w przypadku, gdy wytwarzane ciepło wykorzystywane jest np. przez sieci ciepłownicze lub inne instalacje (przesył do zewnętrznych instalacji). (…) Z danych, które otrzymaliśmy od prowadzących instalacje wynika, że to jest naprawdę ułamek w stosunku do emisji, która powstaje w danej elektrowni. Mniej niż 1 proc. Przydział darmowych uprawnień nie jest znaczący w stosunku do rzeczywistej emisji i kosztów poniesionych na zakup uprawnień – tłumaczy Tomasz Majchrzak, kierownik Zespołu Rozdziału Uprawnień KOBIZE. W rezultacie elektrownie muszą kupować prawie 100 proc. uprawnień na CO2, który emitują.

Z raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców pt. EUA: Bańki cenowe a konkurencyjność Polski oraz Unii Europejskiej wynika, że „ceny EUA charakteryzują się cechami sprzyjającymi powstawaniu baniek. Ich zmiany w czasie są podobne do zmian kontraktów futures na ropę Brent oraz gaz ziemny. Brak jest jednak długoterminowych powiązań między cenami EUA a ceną ropy Brent oraz PKB. Pozwala to przypuszczać, że inwestorzy finansowi traktują uprawnienia do emisji jako podobnej klasy aktywo spekulacyjne, co ropa naftowa.

Tworzenie się baniek cenowych na uprawnieniach do emisji sprzyja przenoszeniu produkcji przedsiębiorstw energochłonnych poza teren Unii. Firmy te dostarczają często kluczowych surowców (np. stali) stanowiących fundament konkurencyjności unijnego przemysłu. Możliwość powstania bańki wymusza na instalacjach EUA zawiązywanie rezerw na okoliczność wzrostu cen uprawnień, co znacząco ogranicza pulę dostępnych środków finansowych, które mogłyby zostać przeznaczone chociażby na technologie redukcji emisji. Eksplozywność cen uprawnień uniemożliwia także realne planowanie inwestycji w całym sektorze energetycznym”.

Jednym z najbardziej poszkodowanych przedsiębiorstw jest posiadająca energetykę opartą o węgiel brunatny i kamienny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. Przytaczałem te dane w poprzednim numerze pisma, ale dla mnie są one tak szokujące, że należy je ciągle przypominać, by ludzie to zrozumieli. Otóż jak informuje spółka, w 2020 roku w przypadku węgla kamiennego koszty CO2 stanowiły ponad 40 proc. kosztu zmiennego wytwarzania, a przy 60 euro/t CO2 (na przełomie września i października cena sięgała 65 euro/t) udział ten zwiększa się aż do 2/3. W przypadku węgla brunatnego udział kosztu CO2 kształtuje się na poziomie 80-90 proc. kosztów zmiennych. W 2020 roku Grupa PGE przeznaczyła na zakup praw do emisji CO2 ponad 6 mld złotych.

W tym roku z uwagi na wzrost cen uprawnień sumy te będą prawdopodobnie 2-3 razy wyższe! Również koncern Energa SA potwierdza, że koszt zakupu uprawnień do emisji zwiększa koszt zmienny niezbędny do wyprodukowania energii w źródłach konwencjonalnych i obecnie to główny składnik kosztu zmiennego. Na zakupy uprawnień do emisji CO2 w 2020 roku Energa wydała 197 mln złotych. W pierwszym półroczu 2021 roku koszty te wyniosły 213 mln złotych (w porównaniu do 68 mln złotych w analogicznym okresie poprzedniego roku). – Zobrazuję to: dzisiaj wytworzenie 1 MW energii z węgla pociąga za sobą koszty opłat emisyjnych za emisję CO2, które są wyższe niż koszt paliwa, czyli 130 złotych płacimy za węgiel spalony, aby wytworzyć tę energię, a 160 złotych to opłaty klimatyczne – mówił w kwietniu 2021 roku Jacek Sasin, wiceprezes Rady Ministrów, minister aktywów państwowych.

Brak świadomości zagrożenia

Uprawnienia do emisji CO2 muszą kupować także przedsiębiorstwa z innych branż. Jak informuje Orlen, koszt zakupu uprawnień do emisji został rozłożony w czasie i tym samym jego wpływ na koszty wytwarzania paliw i innych produktów PKN Orlen nie jest proporcjonalny do wzrostu notowań uprawnień EUA. Warto podkreślić, że PKN Orlen zarządza przewidywanym deficytem uprawnień z kilkuletnim wyprzedzeniem, kupując uprawnienia systematycznie. Oznacza to, że wcześniejsze zakupy po niższych cenach powodują, że cena uprawnień EUA w posiadanym portfelu jest niższa niż obecna cena na rynku. Obecnie PKN Orlen korzysta z historycznie niskich cen EUA w związku z faktem prowadzonego systematycznego zakupu uprawnień w przeszłości. Jednocześnie PKN Orlen otrzyma darmowe przydziały uprawnień na lata 2021-2025, które będą pokrywać 50-60 proc. zapotrzebowania, co pozwoli na minimalizowanie wpływu cen EUA na koszt wytwarzania paliw i innych produktów wytwarzanych przez Orlen.

Z kolei dyrektor Sylwia Winiarek-Erdoğan z ArcelorMittal Poland informuje, że podczas dekarbonizacji procesów w firmie konieczne jest zachowanie konkurencyjności, bo w tym samym czasie konkurenci koncernu spoza Unii Europejskiej takich kosztów ponosić nie będą, a do tego nie obejmuje ich EU ETS. Tymczasem ceny uprawnień do emisji CO2, które osiągnęły już poziom 60 euro za tonę, oznaczają, że koszty prowadzenia działalności europejskiego hutnictwa są znacznie wyższe niż koszty hut spoza Wspólnoty. Natomiast członkowie Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu są na etapie analizy wpływu unijnego programu Fit for 55 na ich przyszłą działalność. – Największe zagrożenie na dziś członkowie upatrują w szybciej rosnących cenach energii elektrycznej w porównaniu do cen energii elektrycznej w dużych gospodarkach europejskich (Niemcy, Francja) – podkreśla Marek Suchowolec z Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu.

Znamienne jest to, że władze niektórych polskich firm nie chcą ujawnić, ile kosztuje je zakup uprawnień do emisji gazów cieplarnianych. Dlaczego? Czy dlatego, że są one tak olbrzymie, iż można dojść do wniosku o możliwych poważnych problemach finansowych tych firm? Szczególnie od 2021 roku, kiedy cena uprawnień przekroczyła 60 euro za tonę? Symptomatyczne jest to, że nawet przedstawiciele branż, które już ponoszą z tego tytułu bezpośrednie lub pośrednie koszty (np. budownictwo), nie są w ogóle świadomi tego zagrożenia.

Zakończy się na Wspólnocie Kupy Złomu

Przyszłość wielu branż rysuje się w czarnych barwach.

– Na pewno uprawnień będzie brakować. Będzie duży niedobór w relacji do rzeczywistej emisji, która będzie wynikała z produkcji. Darmowych uprawnień będzie mniej, bo benchmark (wskaźnik przydziału uprawnień na tonę produktu czy TJ wytworzonego ciepła) został zaostrzony. Korekta benchmarku dotyczy corocznego zmniejszenia jego wartości w oparciu o jeden z progów 0,2 proc. albo 1,6 proc., benchmark na ciepło został dostosowany o wartość 1,6 proc. co roku przez 9 lat, co dało wskaźnik 47,3 uprawnienia/TJ. W zależności od danych przesłanych przez instalacje KE oszacowała, czy korekta będzie w oparciu o górny czy dolny próg – wyjaśnia Tomasz Majchrzak.

Jak w 2019 roku informowało Ministerstwo Środowiska, „uprawnienia do emisji są prawami o charakterze zbywalnym i można je skonsumować w dowolnym roku okresu rozliczeniowego. W związku z tym, że firmy mają różne strategie rynkowe nie możemy określić, ile uprawnień do emisji w danym okresie kupiły dane podmioty”. Niektóre polskie firmy uczestniczące w EU ETS – jak same informują – zabezpieczyły się chociaż częściowo na przyszłość, ale na pewno nie w takim zakresie, jak zrobił to koncern energetyczny RWE, największa w Niemczech spółka węglowa.

Otóż jak ujawnił niemiecki serwis handelsblatt.com, RWE zabezpieczył się w kwestii certyfikatów CO2 do roku 2030. Spółka od dekady skupowała po niskich wtedy cenach uprawnienia do emisji dwutlenku węgla. Analitycy szacują, że RWE posiada obecnie certyfikaty na emisję 200 mln ton CO2, które przy aktualnej cenie warte są ok. 12 mld euro, a mogły zostać zakupione za kilkanaście procent tej wartości. Podobną strategię przedsięwzięły także inne niemieckie koncerny energetyczne. Certyfikaty na emisję 200 mln ton CO2, to więcej niż rocznie potrzebuje cała polska gospodarka. Natomiast należy przypomnieć, że celem istnienia energetyki jest produkcja energii elektrycznej, a nie spekulacja unijnymi certyfikatami.

EU ETS to coraz głębsze drenowanie polskich spółek energetycznych i innych, które muszą płacić podatek od emisji gazów cieplarnianych oraz kieszeni polskich podatników.

– Staniemy się po prostu kolonią. Kolonią Niemiec, Francji. Przemysłu u nas nie będzie. (…) Natomiast będą ręce do pracy i będą surowce. Taka kolonia surowcowa jest bardzo dobra pod ręką dla sąsiednich krajów – taką przyszłość Polski w Unii Europejskiej przewidywał były europoseł Stanisław Żółtek podczas jednej z konferencji w Krakowie i dodał, że dopóki jesteśmy w Unii, nic z tym nie można zrobić. „Fit for 55 to gwóźdź do trumny gospodarki nie tylko polskiej, ale i europejskiej. UE rozpoczęła się od Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, ale jeżeli nic się nie zmieni, zakończy się na Wspólnocie Kupy Złomu. Będziemy bezbronni i biedni” – napisała z kolei w mediach społecznościowych poseł PiS Anna Maria Siarkowska.

Ceny uprawnień CO2 - wykres.

Tomasz Cukiernik


REKLAMA