Głupota francuskiej prawicy i rosyjscy spryciarze

Władimir Putin i Emmanuel Macron. Foto: PAP/News Pictures
Władimir Putin i Emmanuel Macron. Foto: PAP/News Pictures
REKLAMA
Moskwa kusząc Zachód kooperacją gospodarczą, od lat dość łatwo ogrywa rządy tych państw. W przypadku np. Francji prezydenci przebierają nogami do handlowania z Rosją i robienia interesów przy oficjalnej retoryce krytykującej Putina za aneksję Krymu, czy temu podobne ekscesy. Sam Putin potrafi podsunąć pożyczkę na kampanię takiej Marine Le Pen, ale kiedy chce się przypochlebić Macronowi, potrafi się o pieniądze nagle upomnieć i wprawić partię Zjednoczenia Narodowego w niemały ambaras.

Jedni i drudzy stają się zakładnikami Moskwy. Prawica francuska jest tradycyjnie prorosyjska i wspomina czasy carskie, lewica podobnie, z tym, że bliższa jej jest tradycja Związku Sowieckiego i sztandarów czerwonych. Reszta chce robić biznesy, ale widzi też w Rosji od czasów de Gaulle’a, pewną przeciwwagę dla niezbyt lubianych nad Sekwaną wpływów amerykańskich.

Rosja doskonale te sympatie i antypatie rozgrywa. Ostatnio w okolicach Kremla zaczęto chwalić już nie Marine Le Pen, ale pojawienie się kandydatury na prezydenta Erica Zemmoura. Rosyjski think tank Rousstrat, związany z Kremlem, miał według tygodnika „L’Obs” z zadowoleniem przywitać możliwość wygranej Zemmoura.

REKLAMA

28 października Rousstrat ocenił, że „biorąc pod uwagę jego rosnącą popularność, Eric Zemmour może pokonać Macrona” w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji. Think tank widziałby tu możliwość powstania „sojuszu między Moskwą, Paryżem i Berlinem”, który podjąłby wyzwanie konfrontacji ze światem anglosaskim, czyli sojuszem skupionym wokół USA i Wielkiej Brytanii.

„l’Obs” widzi taką możliwość, choćby w pewnym sceptycyzmie Zemmoura wobec NATO i UE i podziwie dla Rosji. Problem w tym, że gazeta jest związana z popierającą Macrona centrolewicą. Dla kandydatury i reelekcji prezydenta nie ma nic lepszego, niż metoda „łap złodzieja!” i wskazywanie na adwersarza.

W rzeczywistości Macronowi tak samo blisko do Kremla, jak i politykom prawicy. Zresztą w przypadku Zemmoura jest z pewnością mniej zauroczenia Rosją, niż w przypadku prawicy narodowej. Rewelacje o prorosyjskości tego kandydata i budowaniu groźnej dla Polski osi Berlina-Moskwy i Paryża to zarazem gra samej Rosji, jak i wewnętrzna gra Pałacu Elizejskiego.

REKLAMA