
Wycięli drzewa na własnych działkach w Łebie. Zostali oskarżeni o spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach.
Wycinki dokonano w lutym 2017 roku. Niedługo minie zatem 5 lat, a właściciele działek wciąż muszą biegać po sądach. Jak ulał w tym przypadku pasuje określenie „wolne sądy”, które działają naprawdę wolno.
Oskarżeni 65-letni Jerzy R. i 50-letnia Maria van E. na swoich działkach w Łebie wycięli las łącznie o powierzchni ok. 3 ha. W tym czasie obowiązywały zliberalizowane przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych działkach, tzw. lex Szyszko.
Mimo to zostali oskarżeni o doprowadzenie do zniszczenia runa leśnego, warstwy glebowej, lasu bażynowego, roślin podlegających ochronie całkowitej i częściowej oraz okresowych siedlisk ptaków i owadów.
Proces rozpoczął się w 2018 roku i sąd pierwszej instancji uznał ich za winnych. Oboje zostali nieprawomocnie skazani na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu za rok. Obojgu sąd wymierzył także karę grzywny. Jerzemu R. w wysokości 15 tys. zł, a Maria van E. ma zapłacić 6 tys. zł. Mają również zapłacić nawiązkę na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, odpowiednio po 8 tys. zł i 5 tys. zł. Ponadto Jerzy R. został obciążony kosztami sądowymi w kwocie 8 tys. zł, a Maria van E. w kwocie ponad 7 tys. zł.
Od wyroku się odwołali. Oboje nie przyznają się do winy.
Na rozprawie wyjaśniali, że na swoje działania mieli ustną zgodę urzędnika miejskiego. Nie mieli wiedzy o tym, że na ich gruntach rosną i bytują gatunki chronione prawem.
Jerzy R. tłumaczył, że kupił działki oznaczone w studium jako tereny „różne”, dla których miał powstać miejscowy plan przestrzennego zagospodarowania. Przyznał, że burmistrz Łeby bez jego zgody zmienił później tę klasyfikację na „las”. I tak też było w przypadku działki Marii van E.
Urzędnicy, jak i leśnik nadleśnictwa Łeba, zeznali jednak, że nie dali kategorycznych odpowiedzi właścicielom działek, którzy pytali, czy mogą wycinać na nich drzewa.
Oskarżona kobieta wskazuje także, że w bliskim sąsiedztwie jej działki ma powstać kompleks hotelowy, więc tym bardziej nie rozumie, dlaczego u niej na działce doszło do zniszczenia środowiska, a tam, gdzie powstanie hotel, nie doszło.
Ostateczny wyrok w sprawie wycięcia drzew z własnych działek ma zapaść 5 listopada.