
Lata mijają, a mainstream wciąż chce cenzurować Monty Phytona. LGBT+ i feministki nie mogą znieść tego, że ktoś myśli po swojemu.
Najnowsze dzieło Terry’ego Gilliama z ekipy Monty Phytona zostało usunięte z repertuaru teatru Old Vic w Londynie.
Pracownicy Old Vic wyrazili zaniepokojenie poglądami Gilliama, który ruch #MeToo porównał do polowania na czarownice i powiedział, że jest „zmęczony białymi mężczyznami obwinianymi za wszystko, co złe na świecie”.
Ostatnio Giliam zażartował ze zmiennopłciowców, co też mogło przyczynić się do decyzji o wycięciu jego dzieła.
– Kiedy ogłaszam, że jestem czarną lesbijką w okresie przejściowym, ludzie się na to obrażają. Dlaczego? – pytał.
Mainstream zamierza udowodnić Gilliamowi, że nie można żartować ze wszystkiego. Gazety rozpisują się, że twórca trafił na czarną listę i za chwilę ciężko mu będzie gdziekolwiek prezentować to, co stworzył.
Dla samego reżysera to nic nowego, bo Monty Phyton jest cenzurowany od początku istnienia. Jest w tym jednak pewna ironia losu, że kiedyś komików cenzurować próbowali konserwatywni politycy, a dziś postępowcy i Lewica.
Tymczasem Phyton działa jak zawsze – jego członkowie mówią co myślą i właśnie w tym tkwi ich siła.