Śmierć 30-latki z Pszczyny. Konfederacja: Mogło dojść do naruszenia praw pacjenta

Krzysztof Bosak, Robert Winnicki Źródło: Twitter, collage
Krzysztof Bosak, Robert Winnicki Źródło: Twitter, collage
REKLAMA
Opinia publiczna jest poruszona sprawą śmierci 30-latki z Pszczyny na Śląsku. Kobieta był w ciąży – u jej dziecka wykryto wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Sprawę próbuje wykorzystać Lewica i część tzw. „totalnej” opozycji, by promować aborcję. Robert Winnicki i Krzysztof Bosak z Konfederacji odnieśli się do sprawy.

Światło dzienne ujrzała korespondencja sms-owa zmarłej 30-latki. Czytamy w niej, że kobieta wiedziała o stanie zapalnym i niebezpieczeństwach, ale sądziła, że lekarze nie mogą nic zrobić z powodu wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

– Czekają aż umrze, albo coś się zacznie. Jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy, przyspieszyć nie mogę. Musi albo przestać bić serce [dziecka], albo coś się musi zacząć – pisała do rodziny.

REKLAMA

To nieprawda, bo wyrok TK dopuszcza aborcję, gdy zagrożone jest życie matki. Pisze o tym Krzysztof Bosak na Twitterze.

– Ujawnione smsy pokazują, że lekarz w szpitalu w Pszczynie mógł wprowadzić w błąd pacjentkę, a być może także sam był wprowadzony w błąd. Mogło dojść do naruszenia praw pacjenta i/lub do błędu medycznego. Remedium na to jest zwiększanie świadomości prawnej i lepsze procedury – pisze poseł Konfederacji.

– Z pewnością nie pomogą w eliminowaniu błędów medycznych i naruszeń praw pacjenta głosy, że lekarz nie mógł uratować pacjentki bo nie pozwala na to prawo. Jest to zwyczajne wprowadzanie w błąd opinii publicznej –
dodał polityk.

W podobnym tonie w Polsat News wypowiedział się poseł Robert Winnicki z Konfederacji. – Lekarze wiedzieli, że jest zagrożenie sepsą. To bezpośrednie zagrożenie życia kobiety. Nie ma do tego nic zmiana. Niezależnie od stanu prawnego ustawy o aborcji, taka sytuacja, w której jest zagrożone życie kobiety, stan wyższej konieczności, obliguje lekarzy do tego, by takie życie ratować – mówił Winnicki.

Poseł przyznał, że nie wierzy w efekt „mrożący decyzji TK”. – Wypowiadam się na ten temat jako ojciec, który dwukrotnie był na porodówce. Nasz syn żyje dzięki temu, że myśmy się na coś uparli. Lekarze w ten sposób pokrywają swoje błędy. Było bezpośrednie zagrożenie życia mojej żony i pewność śmierci mojego dziecka w sytuacji, w której my byśmy się nie uparli, że żona zostaje w szpitalu – mówił.

– Przypadek w Pszczynie, czy to, czego doświadczyła moja rodzina cz inne rodziny doświadczają wynikają z niskiego standardu opieki okołoporodowej i ciążowej w Polsce. To jest zasadniczy problem – podsumował poseł Konfederacji.

Źródło: Polsat News, NCzas

REKLAMA