Opłakane skutki lockdownu. Zatrważające wyniki u dzieci. Czarne wizje naukowców okazały się niedoszacowane

Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
REKLAMA
Połowa przebadanych dzieci ma problemy z krótkowzrocznością. Te dane są zatrważające, bo szacowaliśmy, że będzie to 20-30 proc. uczniów – oznajmił okulista prof. Robert Rejdak, którego zespół realizuje program badań wzroku u dzieci w ramach Narodowego Programu Wsparcia Uczniów po Pandemii.

Kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Ogólnej i Dziecięcej Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie prof. Robert Rejdak przekazał w rozmowie z PAP, że do tej pory w ramach pilotażowego programu „Dobrze widzieć” zostało przebadanych czterysta z tysiąca uczniów.

„Na tym etapie możemy powiedzieć, że połowa przebadanych dzieci ma problemy z krótkowzrocznością i została skierowana do kliniki okulistycznej na dalszą diagnostykę. Te dane są zatrważające, bo na podstawie doniesień naukowych szacowaliśmy, że będzie to 20-30 proc. uczniów” – podkreślił prof. Rejdak.

REKLAMA

Przyczyny krótkowzroczności u dzieci

Zapytany o przyczyny tak wysokiego odsetka odpowiedział, że główny wpływ ma na to wysiłek akomodacyjny oka (a nawet skurcz akomodacji), tzn. proces polegający na dostosowaniu oka do oglądania przedmiotów znajdujących się w różnych odległościach.

„W dużej mierze spowodowany jest on nauką zdalną, której efekt jest jeszcze bardziej wzmocniony używaniem smartfonów, pisaniem sms-ów czy wiadomości na różnych komunikatorach, ponieważ mamy w takich sytuacjach do czynienia z małą czcionką, w którą wpatruje się dziecko na ekranie” – wskazał okulista.

Jako drugi powód pogorszenia stanu wzroku dzieci, prof. Rejdak wymienił okres pandemii, w którym dzieci bardzo długo przebywały w domu i nie miały kontaktu z naturalnym światłem.

„Trzecim powodem wydaje się to, że podczas pandemii, z powodu lęku przed zakażeniem, wielu rodziców pominęło badanie wzroku u dzieci. Mamy przykład, że dziecko widzi tylko w 10 proc. Pytając, kiedy było ostatnio u okulisty, słyszymy – że nigdy. Dlatego to nasze badanie ma za zadanie również podnieść świadomość społeczną” – dodał szef kliniki okulistyki ogólnej SPSK1 w Lublinie.

Możliwe skutki krótkowzroczności

Ostrzegł, że krótkowzroczność i inne wady refrakcji pociągają za sobą proces, w którym u dzieci nie rozwija się właściwie funkcja „drogi wzrokowej” w mózgu, co może prowadzić do niedowidzenia.

„Jeśli nie zareagujemy do 10-12 roku życia, spowoduje to trwałe upośledzenie widzenia w wieku dorosłym. Wtedy takie dziecko skazane jest do końca życia na niedowidzenie, czyli inwalidztwo” – zwrócił uwagę prof. Robert Rejdak.

Dodał, że krótkowzroczność zwiększa w dorosłości częstość występowania zaćmy, jaskry, makulopatii czy odwarstwienia siatkówki.

Zapytany o to, czy ten niepokojący trend można odwrócić odpowiedział, że przede wszystkim trzeba zacząć od uświadamiania rodziców.

„Obowiązkiem powinno być 2-3 godziny w świetle naturalnym i ograniczenia używania smartfonów. Chodzi o to, żeby wzrok odpoczął od sprzętu elektronicznego, wtedy również naturalnie patrzymy w dal. Rola światła naturalnego udowodniona jest jako najważniejszy czynnik w zapobieganiu rozwojowi krótkowzroczności” – podkreślił okulista.

Polecił również „regułę 3 do 1”, która polega na tym, że 30 minut pracujemy, a następne 10 minut dajemy odpocząć oczom i patrzymy np. przez okno – w dal, na zieleń.

„Ważne jest też, żeby nie stronić od specjalistycznych badań, bo dzięki odpowiedniej korekcji lub metodom farmakologicznym można zatrzymać postępującą krótkowzroczność” – dodał prof. Rejdak.

Źródło: PAP

REKLAMA