Migranci z południa Europy też chcą do Niemiec. Skąd się bierze schizofrenia zachodnich elit?

Marzenia migrantów z Calais Fot. twitter
REKLAMA

<2>Wychodzi na to, że to Angela Merkel wysyłając „zaproszenie” dla migrantów w 2015 roku odpowiada i za obecnych nomadów, którzy starają się przedostać do Europy. Na granicy polsko-białoruskiej migranci starają się tłumaczyć Straży Granicznej, że oni jadą do Niemiec i nie mogą zrozumieć, że Polska nie chce ich przepuścić. Deklaracja Merkel ciągle budzi ich nadzieję.

Okazuje się, że pobudzenie ruchów migracyjnych, dzięki odchodzącej Kanclerz trwa też na południu. Niedawno grupa migrantów z Syrii wylądowała na francuskiej Korsyce.

Porto-Vecchio było jednak tylko przystankiem w ich drodze do Niemiec.

REKLAMA

Dziennik „Corse Matin” pdoaje, że rodzina nielegalnych imigrantów mogła liczyć na wsparcie kilku osób i stowarzyszeń, zarówno w przeprawie przez Morze Śródziemne, jak i przez Francję. 13 listopada gazeta opublikowała historię dziesięciu syryjskich uchodźców, członków tej samej rodziny, któzy wylądowali na na początku listopada na wyspie.

Teraz są już w Belgii i czekają na wyjazd do Niemiec. Zatrzymani przez żandarmerię francuską, zostali zwolnieni z aresztu przez sędziego i złożyli podania o azyl, co dało im czasowe uregulowanie pobytu. Po tygodniu pojechali dalej…

To przykład jednostkowy, ale pokazuje praktykę ciągłego zasilania Europy nowymi falami przybyszów. Rodzina skorzystała tu z pomocy prawnej i instrukcji korsykańskiego oddziału lewackiej organizacji Ligi Praw Człowieka (LDH).

Ów lewacki „kolektyw” podziękował przy okazji „wszystkim, którzy brali udział w pomocy syryjskiej rodzinie”. Wśród przemytników dziękowano… „szyprowi z Niemiec” i organizacjom z Korsyki i Marsylii.

Na marginesie tej historii warto sobie uświadomić, że zasilanie migrantami Europy to część wielkiego planu lewicy i wielu eurokratów, którzy chcą z tygla „różnorodności” zbudować na naszym kontynencie nowe społeczeństwo, które zerwie z praktyką istnienia państw narodowych. Stąd i niejednoznaczne poparcie dla „ochrony granic UE” w Polsce. Jeśli zyskujemy tu poparcie oficjalne to tylko dlatego, że zbyt gwałtowny napływ migrantów rodzi problemy ekonomiczne i bywa zarzewiem buntu społecznego.

Mocodawcy podmiany demograficznej Europy są pragmatykami i obawiają się, że mogłoby to doprowadzić do np. wygranej partii „populistycznych”, co wyhamowałoby by cały proces na pewien czas. Lewica europejska, która nie bawi się w taktyczne gry, mówi nadal o burzeniu murów, znoszeniu granic, a nie budowaniu zapór, ale reszta jest za przystopowaniem (przecież zbliżają się np. wybory we Francji) i kontynuacji ewolucyjnej tego procesu.

Na tym taktycznym sporze polega z pozoru dość schizofreniczne zachowanie instytucji europejskich i niektórych rządów…

Źródło: Valeurs

REKLAMA