Manifestacja w Izraelu za przyjęciem migrantów

Żołnierz izraelski pochodzenia etiopskiego Fot. Twitter terre-de-juifs
REKLAMA

W Izraelu odbyła się demonstracja na rzecz ściągnięcia obywateli Etiopii, którzy w wyniku wojny domowej w tym kraju znaleźli się „w niebezpieczeństwie”. Izraelczycy nie zapałali jednak empatią do migrantów, bo chodzi tu o etiopskich… czarnoskórych Żydów.

Na ulice wyszli 14 listopada przede wszystkim Izraelczycy pochodzenia etiopskiego. Trzymali w rękach m.in. zdjęcia swoich krewnych, którzy pozostali w Etiopii. W sumie w Jerozolimie demonstrował kilkaset osób.

Wzywały rząd do otwarcia się na „Aliyah” (imigrację) dla uznawanych za Izraelitów mieszkańców Etiopii. Skandowali – „ratujcie ich”. Do demonstrantów dołączyła minister ds. imigracji Pnina Tamano-Shata, która sama pochodzi z Etiopii.

REKLAMA

„Zobowiązuję się nie rezygnować z tej walki o sprowadzenie naszych rodzin do Izraela” – powiedziała minister. Protest odbył się przed siedzibą premiera Izraela Naftalego Bennetta.

Protestujący uważają, że ich bliscy są w niebezpieczeństwie z powodu wojny w regionie Tigraj, ponieważ bojownicy z Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraju (TPLF) prowadzą w ostatnich miesiącach ofensywę.

Według protestujących, MSW zgodziło się ułatwić przybycie 5000 Etiopczyków, którzy mają w Izraelu rodziny. Jednak urzędnicy tej wiadomości nie potwierdzili. Pod koniec 2020 roku rząd izraelski dał zielone światło dla imigracji 2000 członków społeczności Falaszy także w ramach procedury łączenia rodzin.

Falasze (Felaszowie) to lud kuszycki i zostali nawróceni na chrześcijaństwo w XIX wieku. Jednak niektórzy twierdzą, że są potomkami Żydów. Wedle tradycji Felaszów są oni potomkami Menelika, syna króla Salomona i królowej Saby

W odróżnieniu od innych Żydów nie korzystają jednak z automatycznego Prawa Powrotu (Aliyah), które pozwala każdemu Żydowi z diaspory imigrować do Izraela i automatycznie stać się jego obywatelem. Etiopska społeczność żydowska w Izraelu liczy jednak ponad 140 000 osób. Rząd, co do napływu Falaszy jest podzielony, a cała sprawa grozi nawet spójności koalicji rządzącej.

Źródło: AFP/ Le Figaro

REKLAMA