Lekarka przyznała TO wprost. „Nasza grupa zawodowa (…) skazała na śmierć kilkadziesiąt tysięcy Polaków”

ofiary/Koronawirus i Śmierć. Obrazek ilustracyjny. Źródło: Pixabay
Koronawirus i Śmierć. Obrazek ilustracyjny. Źródło: Pixabay
REKLAMA
W rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Marta Roszkowska, która od 40-lat jest praktykującym lekarzem, otolaryngologiem, dokonała szokującej diagnozy. Jej zdaniem, przez zaniechanie leczenia Covid-19, zmarło kilkadziesiąt tysięcy Polaków.

– Infekcje covidowe zaczęłam leczyć mniej więcej rok temu podczas pierwszej fali. Zaczęłam to robić w zasadzie z… rozpaczy. Jako laryngolog w ogóle mogłam się nie interesować tymi pacjentami, ponieważ dolegliwości laryngologicznych podczas pierwszej fali było bardzo mało. Natomiast zaczęli do mnie dzwonić pacjenci, którzy leczyli się u nas od kilkudziesięciu lat, gdyż mój ojciec także był przez 60 lat dość znanym laryngologiem dziecięcym w Warszawie. Ci ludzie mówili mi, że…. umierają! Dosłownie, przecierałam oczy ze zdumienia i nie mogłam pojąć, o czym oni w ogóle do mnie mówią. A oni mówili, że fatalnie się czują, że „mąż leży i umiera”, „żona leży i umiera” lub „oboje umieramy”. Musiałam się wtedy tym problemem szybko zainteresować. Zaczęłam im pomagać, niektórych oczywiście musiałam skierować do szpitala – mówiła.

Dr Roszkowska przyznała, że „uczyła” się choroby wywołanej przez koronawirusa i doszła do wniosku, że „kluczowe jest uderzenie w pierwszej fazie choroby, w fazie wirusowej”.

REKLAMA

– Błędem jest mówienie, że choroba w większości przypadków ma łagodny przebieg i wymaga tylko leczenia objawowego. Nigdy nie wiemy, jak choroba się rozwinie. Można bardzo łagodnie zaczynać a fatalnie skończyć. Choroba może zaczynać się np. od bardzo niskiej temperatury na poziomie 37-37,5 stopni i nagle następuje „załamanie”. Ja osobiście bardziej się boję tych „łagodnych” przebiegów choroby, które jakby usypiają czujność lekarza i pacjenta, co sprawia, że ten ostatni późno zgłasza się po poradę. Wolę silniejsze pierwsze uderzenie, wówczas podaję leki i widzę od razu, czy jest poprawa. Najgorsze jest rozciągnięcie tej choroby w czasie. COVID-19 jest chorobą podstępną, trzeba wykazać się wielką czujnością i rygorystycznie „prowadzić” pacjenta – wskazała.

Lekarka podkreśliła, że w pierwszej fazie choroby pacjenci jednak często zderzali się z covidowymi wytycznymi, czyli teleporadami i „odłożonymi słuchawkami telefonów” w przychodniach, a o osobistym kontakcie z lekarzem – twarzą w twarz – nawet nie mieli co marzyć.

Śmiercionośne wytyczne

– Wytyczne, jak mamy leczyć, przyszły do nas lekarzy gdzieś „z góry”. Jest tam napisane tak: pierwsza faza – leczymy objawowo – paracetamol lub inne NLPZ (niesteroidowe leki przeciwzapalne bez recepty). Przepraszam bardzo, ale ten paracetamol dla niektórych pacjentów to był wyrok śmierci. „Paracetamol – proszę czekać” – gdy słyszę to zdanie, to wszystko się we mnie burzy. Bardzo się tym denerwuję, bo to może być dla niektórych zabójcze – stwierdziła.

Jak wyjaśniła, jest to lek przeciwzapalny, objawowy, który pacjent może stosować „co najwyżej przez dwa dni, żeby głowa nie bolała i żeby lepiej się spało”.

– Potem na wszystkie dolegliwości należy stosować preparaty leczące, trzeba jak najszybciej wdrożyć prawdziwe leczenie, czyli leczenie przeciwwirusowe, hamujące replikację wirusa. To leczenie jest dostępne, ponieważ co najmniej cztery różne preparaty tego typu używane są na całym świecie – dodała.

– Niestety, najczęstsza informacją, którą uzyskiwali pacjenci od lekarza, co do sposobu leczenia, była porada: „paracetamol – proszę czekać”. Stosowanie się do tej wytycznej doprowadzało wielu pacjentów do ciężkiego stanu zdrowia, a dla wielu było wyrokiem śmierci. Nigdy bowiem nie wiemy, czy znajdziemy się w grupie lekko, średnio czy ciężko chorującej. Paracetamolem „leczy się” w hipermarketach i na stacjach benzynowych. Tak nie leczą lekarze po wieloletnich studiach i praktykach, którzy powinni mieć lepszą wiedzę co do leczenia chorych w obliczu potencjalnie śmiertelnej choroby. Uważam, że leczenie „słynnym paracetamolem” uwłacza godności wykonywania zawodu lekarza! Od wielu lat jest to niestety narracja z wielu europejskich krajach – wskazała lekarka.

Natychmiastowa reakcja

Zdaniem dr Roszkowskiej, leczenie powinno się zacząć natychmiast. – Po 7-10-14 dniach może być za późno. Ta choroba wymaga zdyscyplinowanego prowadzenia pacjenta – mówiła.

– Daleka jestem od stwierdzenia, że wszystkich uda się nam gadko wyprowadzić z choroby. Ale gdyby zaistniała konieczność hospitalizacji, to chory trafiałby do szpitala w lepszym stanie. Hospitalizacja trwałaby kilka dni a nie kilka tygodni czy miesięcy – oceniła.

Lekarka odniosła się też do postępowania „ministra pandemii”. – Prawdziwy minister zdrowia, zamiast straszyć mandatami i respiratorami, które wzbudzają gigantyczny lęk wśród ludzi, utożsamiany jest bowiem ze śmiercią, powinien stworzyć 3-4 algorytmy leczenia pierwszej fazy choroby i rozesłać je jak najszybciej do lekarzy pierwszego kontaktu – stwierdziła.

„W majestacie prawa”

Jak przyznała, lekarze, którzy ślepo stosowali się do wytycznych „z góry”, przyczynili się do śmierci wielu pacjentów.

– Z ciężkim sercem, stawiam oskarżenie, że w majestacie prawa, nasza grupa zawodowa polskich lekarzy, z powodu śmiercionośnych wytycznych dotyczących terapii pierwszej fazy, zaniechania badania i leczenia, skazała na śmierć kilkadziesiąt tysięcy Polaków – wskazała.

Podkreślała również, że w tym samym czasie lekarze leczący pacjentów covidowych w szpitalach przechodzili niezwykle ciężki okres. – W tym miejscu, chciałabym się też upomnieć o kolegów z pierwszej linii szpitalnej, przyjmujących najcięższych pacjentów. Codzienny zalew kilkudziesięciu nawet chorych w stanach preagonalnych, trwający przez wiele miesięcy, rujnował ich zdrowie fizyczne i psychiczne. Oprócz syndromu wypalenia zawodowego, uważam ze niektórzy cierpieli na zespół stresu bojowego – podkreśliła.

Dr Roszkowska wskazała jednak, że obecnie pacjenci wciąż mają utrudniony dostęp do leczenia. – Ta praktyka trwa nadal, ale wydaje mi się, że powoli sytuacja się poprawia. Niektórzy odważniej przystępują do walki, znacznie częściej badają pacjentów, odważniej ordynują leki itd. – wymieniała. Zaznaczyła jednocześnie, że w kwestii wytycznych nic się nie zmieniło.

Źródło: dorzeczy.pl

REKLAMA