Chińska gwiazda sportowa oskarżyła polityka i przepadła jak kamień w wodę

Gra w tenisa.
Gra w tenisa. Fot. ilustracyjne. Foto: Pixabay
REKLAMA
Świat tenisowy jest zaniepokojony losem chińskiej zawodniczki Shuai Peng. Na początku listopada była liderka rankingu deblistek oskarżyła jednego z przywódców swojego kraju o gwałt. Przez długi czas nie dawała znaku życia, a po rzekomym wysłaniu e-maila, wątpliwości tylko się nasiliły.

„Znam Peng od kiedy miała 14 lat. Wszyscy powinniśmy się martwić, to poważna sprawa. Gdzie ona jest? Czy jest bezpieczna? Każda informacja byłaby mile widziana” – napisała na Twitterze była amerykańska mistrzyni Chris Evert.

Francuzka Alize Cornet zaapelowała: „Nie milczmy”, a Brytyjczyk Liam Broady napisał: „Nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się w XXI wieku”.

REKLAMA

Pod hashtagiem #WhereIsPengShuai pojawiły się też setki wpisów apelujących do władz tenisowych o zajęcie się sprawą.

W końcu głos zabrała organizacja tenisistek WTA. „Ostatnie wydarzenia w Chinach, dotyczące zawodniczki WTA Peng Shuai, są bardzo niepokojące. Jej oskarżenie pod adresem byłego chińskiego przywódcy o napaść na tle seksualnym należy potraktować z najwyższą powagą” – napisał w oświadczeniu dyrektor generalny WTA Steve Simon.

Rzekomy e-mail od Peng

Po tym, gdy świat tenisa zaczął głośno pytać o losy Peng, dyrektor generalny WTA otrzymał e-maila, rzekomo wysłanego przez tenisistkę.

E-maila opublikował chiński kanał telewizyjny CGTN. Jego treść i forma wzbudza jednak powszechnie duże wątpliwości. Była liderka światowego rankingu deblistek miała zdementować w nim prawdziwość wspomnianych oskarżeń oraz zapewnić, że przebywa w domu i ma się dobrze.

Zwróciła się także do WTA o weryfikowanie u niej wcześniej informacji na jej temat, które mają być zamieszczane na stronie zarządzającej cyklem kobiecych turniejów tenisowych organizacji i opublikowanie dopiero po uzyskaniu jej zgody.

„Mam nadzieję promować chiński tenis razem z wami, jeśli będę miała na to szansę w przyszłości. Mam nadzieję, że będzie on się stale rozwijał” – „napisała” 35-letnia zawodniczka.

Do sprawy swoim oświadczeniem odniósł się Simon.

„Oświadczenie opublikowane dziś przez chińskie media państwowe, które dotyczy Shuai Peng, tylko zwiększyło moje obawy dotyczące jej bezpieczeństwa i miejsca pobytu. Ciężko mi uwierzyć, że to naprawdę ona napisała e-maila, którego otrzymaliśmy lub wierzy w to, co jest w nim jej przypisane. Wykazała się niesamowitą odwagą, opisując zarzut przemocy seksualnej ze strony byłego czołowego przedstawiciela chińskiego rządu. WTA i reszta świata potrzebują niezależnego i weryfikowalnego dowodu, że jest bezpieczna. Wielokrotnie próbowałem się z nią skontaktować za pomocą różnych środków komunikacji, ale bezskutecznie” – zaznaczył działacz.

Peng oskarżyła wicepremiera Chin

We wpisie zamieszczonym na platformie Weibo tenisistka oskarżyła byłego wicepremiera chińskiego rządu Gaoli Zhanga o zmuszanie przed laty do seksu, chociaż później ich związek był dobrowolny. Nie podała szczegółów, ale przyznała, że nie może udowodnić tych oskarżeń.

Post ukazał się 2 listopada i około pół godziny po publikacji został usunięty. Mimo to liczba wyszukiwań nazwiska Peng w ściśle kontrolowanym chińskim internecie znacznie wzrosła, a zrzuty ekranu były udostępniane prywatnym grupom na platformach WeChat i iMessage.

Peng nie odpowiedziała na prośbę o komentarz przesłaną na jej konto na Weibo. Agencja marketingu sportowego APG, która ją reprezentuje, także nie udzieliła żadnych informacji.

75-letni Zhang jest wysokiej rangi politykiem Partii Komunistycznej. W latach 2013-2018 był jednym z czterech wicepremierów Chin.

Peng na początku 2014 roku była numerem jeden światowego rankingu deblistek. W grze podwójnej wywalczyła dwa wielkoszlemowe tytuły – w 2013 roku w Wimbledonie i rok później we French Open.

REKLAMA