
Dziennik „Fakt” postanowił porozmawiać o nielegalnych imigrantach z byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim, który mieszka w Budzie Ruskiej. Miejscowość jest oddalona od trójstyku granic Polski, Litwy i Białorusi o 30 km. Polityk szczerze powiedział, co by zrobił, gdyby migranci zapukali do jego drzwi.
Dziennikarze tabloidu pytali byłego prezydenta, czy czuje się bezpiecznie w swoim domu. – Do granicy jest stąd prawie 30 kilometrów. W znacznej mierze mamy tutaj granicę polsko-litewską, a więc nie odczuwa się tu napięcia – odpowiedział.
Padło też pytanie, co o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej sądzą sąsiedzi Komorowskiego. – Postawa ludzi mieszkających tutaj zmienia się. Na samym początku, szczególnie po wydarzeniach w Michałowie, dominowało współczucie dla tych nieszczęsnych ludzi. Nikt nie postrzegał ich jako zagrożenia. Wypowiedzi ministrów Kamińskiego i Błaszczaka były skandaliczne i zupełnie ich nie przekonywały. Próba oplucia tych migrantów i uczynienia z nich źródła zagrożenia dla Polski i Polaków się nie udały – twierdził.
– Po rozmowach z sąsiadami i mieszkańcami wiem jednak, że wiele się zmieniło po zajściach na granicy i pokazaniu, jak zamaskowany młody człowiek szpadlem ciął zasieki, groził Straży Granicznej i jak rzucano kamieniami. Ludzie zauważyli wtedy, że to nie tylko kobiety i dzieci, ale i agresywni mężczyźni, na dodatek wyposażani przez Białorusinów. Wtedy postawy ludzi się zmieniły. Jest mniej empatii, a więcej obawy i lęku – dodał.
– A gdyby do pana drzwi zapukali migranci, to co by pan zrobił? – dopytywał dziennikarz.
– Sam wiele razy o tym myślałem. Pewnie bym napoił i nakarmił, i zaproponował, żeby poszli dalej. Może do Niemiec – przyznał szczerze Komorowski.
Pytany, czy nie wezwałby policji, były prezydent odparł: „Nie wiem, na pewno o taką decyzję byłoby łatwiej, gdybym wiedział, że tych nieszczęśników polskie władze skierują do zamkniętych ośrodków dla migrantów, a nie wypchną z powrotem do Łukaszenki”.
Źródło: fakt.pl