Wicemarszałek Senatu donosi. Oskarża o homofobię, chociaż odpowiedniego paragrafu nie znalazła

Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica). Foto: PAP
Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica). Foto: PAP
REKLAMA
Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) złożyła w prokuraturze zawiadomienia ws. wypowiedzi Krzysztofa Kasprzaka w Sejmie, co samo w sobie pokazuje cenzorskie zapędy czerwonych. Kasprzak referował czasie październikowej debaty w Sejmie projekt „Stop LGBT” i niektórych zabolało…

Teraz polityk lewicy zarzuca Kasprzakowi nawoływanie do nienawiści i „publiczne znieważenie grupy ludności”. Zawiadomienie zostało skierowane do prokuratury Warszawa – Śródmieście i dotyczy nawoływania do nienawiści z art. 256 Kodeksu karnego i publicznego znieważenie grupy ludności – czyli art. 257.

Chodzi o „możliwości popełnienia przestępstwa przez przedstawiciela obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop LGBT”, pana Krzysztofa Kasprzaka w czasie debaty sejmowej, która odbyła się 28 października 2021 r. Wnoszę do prokuratury, by zbadała jego słowa” – donosi Morawska-Sanecka.

REKLAMA

Tymczasem Art. 256 stanowi, że „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” i nie ma tu nic o ewentualnej homofobii.

Podobnie art. 257, który głosi, że „kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Wicemarszałek to nie przeszkadza. Morawska-Stanecka chce zmian w kodeksie karnymi mói: „Zdaję sobie sprawę z tego, że prokuratura może powiedzieć, że nie ma tutaj przesłanek dotyczących znieważania narodowości, ale uważam, że to zawiadomienie może być pierwszym krokiem do tego, by być może wreszcie postarać się o dokonanie takich zmian w Kodeksie karnym, by mowa nienawiści, czy znieważanie ludzi jeśli chodzi o orientację seksualną były również ścigane. Być może jakiś prokurator pochyli się nad sprawą”.

Jak widać, chodzi tu znowu o propagandę, rodzaj „etapowania” i narzucanie zmian prawnych, które wesprą ideologię LGBT. Morawska-Stanecka chwali się, że jako prawnik już wcześniej wielokrotnie pomagała osobom ze społeczności LGBT w pokonywaniu różnych przeszkód administracyjnych. Dla niej promocja tej ideologii to już wymóg „europejskiego, demokratycznego kraju”.

Wicemarszałek mówi, że „najlepiej by się stało, aby – jako że mamy do czynienia z człowiekiem młodym – skierowano pana Kasprzaka do prac społecznych. Kara powinna uczyć. Myślę, że wiele mogłaby nauczyć go praca na przykład z nastolatkami, którzy przeszli próby samobójcze przez hejt, jakiego doświadczyli jako osoby LGBT”. Sama jakoś nie zauważa, że to co mówi jest hejtem w czystej postaci.

O co chodzi wicemarszałek? Morawska-Stanecka czepiła się m.in. wypowiedzi Kasprzyka, który prezentując projekt powiedział m.in., że „długofalowym celem lobby LBGT jest zniszczenie małżeństwa i rodziny oraz wszelkiego naturalnego porządku społecznego”, a także, że za każdą ideologią stoją ludzie, „tak jak stali na przykład za ideologią komunistyczną czy nazistowską”.

Cytowała też jako gorszące inne wypowiedzi Kasprzaka z debaty, takie jak:

„ludzie są nośnikami pewnych idei, czasem są to idee dobre, czasem złe. W przypadku ideologii LGBT są skrajnie złe, gdyż mamy do czynienia z kolejną odsłoną rodzącego się totalitaryzmu”.

Przypomniała też, że mówił, że „jego zdaniem u osób o orientacji homoseksualnej pedofilia zdarza się częściej niż wśród heteroseksualnych, a jednopłciowe pary „chcą adoptować dzieci, żeby je molestować i gwałcić”.

Morawska-Stanecka wskazywała jeszcze, że Kasprzak mówił także, iż „parady LGBT są kluczowym elementem szerzenia homopropagandy, bez nich ruch LGBT nie będzie w stanie osiągnąć swoich założeń, nie będzie w stanie zamienić Polski w tęczową dyktaturę, tak jak zmienili kraje Europy zachodniej i USA”.

Problem w tym, że trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. Co prawda pewien filozof, jeśli nie pasowały mu do teorii fakty, miał mówić „tym gorzej dla faktów”, ale jakoś z donosami na nikogo nie latał…

Źródło: wPolityce

REKLAMA