
Portal Sky News opisuje historię tzw. „pacjenta zero” z omikronem. Okazuje się, że pierwszy zarejestrowany nosiciel nowego wariantu był nie tylko w pełni zaszczepiony, ale także poddany kilku testom na Covid i kwarantannie. Mimo to, miał roznieść nową mutację koronawirusa, która obecnie zaczyna pojawiać się na całym świecie.
Tzw. „pacjent zero” przybył na międzynarodowe lotnisko w Hongkongu 11 listopada, przyleciał z Republiki Południowej Afryki, przez Doha w Katarze, lotem QR818.
Pierwszy zakażony spędził w RPA prawie trzy tygodnie i miał negatywny wynik testu dzień przed rozpoczęciem podróży.
Po powrocie do kraju 36-latek nie miał żadnych objawów infekcji. Mimo to musiał poddać się kwarantannie. Hongkońskie przepisy covidowe są bardzo surowe. Z krajów „wysokiego ryzyka” do państwa-miasta podróżować mogą wyłącznie zaszczepieni obywatele Hongkongu, a i oni muszą po powrocie przejść 21-dniową kwarantannę, zrobić sobie sześć testów na obecność koronawirusa i obserwować się 7 dni po zakończeniu izolacji.
Mężczyzna spełnił wszystkie te warunki. Dwa dni po początku kwarantanny został jednak przetestowany. Okazało się, że mimo braku objawów i bycia zaszczepionym, mężczyzna jest zakażony.
Zanim pacjent zero poddał się kwarantannie, musiał przeciąć się na korytarzu z innym powracającym podróżnym, który 18 listopada wykonał test na Covid, według którego on też był już nosicielem nowego wariantu.
W ten sposób wirus miał zacząć się rozprzestrzeniać. Podobne są historie innych „pacjentów zero” – z Izraela, Wielkiej Brytanii i innych krajów.
Wirus miał przenosić się przez podróżnych, a zakażeni byli tak samo zaszczepieni i niezaszczepieni. Z resztą to właśnie zaszczepionym i przetestowanym jest obecnie łatwiej podróżować po całym świecie. Jak się okazuje – ta segregacja na niewiele się zdała.