Podatkowy amok. Ważą się losy kolejnej podwyżki, oczywiście dla naszego „dobra”

Podatki.
Podatki - zdj. ilustracyjne. (Fot. Pixabay)
REKLAMA
Rząd szuka pieniędzy, gdzie tylko się da i próbuje wprowadzić nowe lub podwyższać obecne podatki, których podatkami nie nazywa. Ważą się losy podwyżki akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe. Najbliższe kilkanaście godzin będzie w tej sprawie kluczowe.

Senat odrzucił niedawno projekt ustawy podnoszącej akcyzę na alkohol i wyroby tytoniowe. Jeszcze w środę (1.12) ustawa trafi do sejmowej komisji zdrowia, a w czwartek na obrady Sejmu. Wówczas PiS wraz z przystawkami będzie mógł odrzucić weto Senatu.

Zgodnie z ustawą przygotowaną przez PiS, akcyza ma rosnąć systematycznie do 2027 roku. Decydenci twierdzą, że alkohol w Polsce jest za tani i poprzez podwyżkę podatku akcyzowego trzeba jego cenę podnieść. W argumentacji nie zabrakło także mitycznego już dbania o zdrowie Polaków. Bo wszystko co robią politycy jest oczywiście dla naszego dobra…

REKLAMA

Na podwyżce podatku akcyzowego najbardziej zyska rząd, bo według szacunków w 2022 roku z tego tytułu w budżecie ma się znaleźć o 2 miliardy złotych więcej, a na przestrzeni lat autorzy projektu szacują przychody rzędu dziesiątek miliardów.

Oczywiście rząd może przegiąć krzywą Laffera. Ludzie bowiem palą, piją i zawsze będą to robić. Kiedy jednak ceny używek za bardzo rosną, ludzie zaczynają pić i palić wyroby z przemytu albo nielegalnej produkcji. Przy takim obrocie spraw wpływy podatkowe z racji podwyżki podatku nie rosną, co często kończy się… kolejnym podwyższeniem podatku w związku z niezadowalającymi wpływami do budżetu.

Nowa akcyza, stare błędy. Instytut Staszica o podwyżce akcyzy. Czym grozi, poza wzrostem cen?

Podwyżkę podatku akcyzowego, a także sposób jego procedowania krytykuje Instytut Staszica, niezależny think-tank zajmujący się kwestiami społecznymi w kontekście zrównoważonego rozwoju.

„W przyszłym roku będziemy obchodzić czterdziestą rocznicę przyjęcia przez Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej ustawy o wychowaniu w trzeźwości – aktu stanu wojennego, który miał pomóc w walce z plagą pijaństwa. Ta ustawa nadal, w diametralnie innych warunkach ustrojowych i społecznych, stanowi podstawę polityki alkoholowej państwa – i jest wygodnym wyjaśnieniem dla decyzji utrzymujących preferencyjne podejście do określonych rodzajów alkoholu. Duch ustawy Wojciecha Jaruzelskiego pozostaje widoczny w modelu „kroczącej akcyzy”, zawartym w procedowanej nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym. Dla piwa są to kroczki małe, dla polskiej wódki – bardzo duże”czytamy w stanowisku Instytutu.

Podwyżki w duchu ustawy Jaruzelskiego 

Instytut Staszica w 2019 roku opublikował raport „Pomiędzy PRL-em a III RP: prawne, społeczne i kulturowe aspekty polityki alkoholowej w Polsce”. Zwrócił w nim uwagę na szkodliwe dla społeczeństwa i dla polskiej gospodarki skutki utrzymywania fikcji z ery realnego socjalizmu, a mianowicie dzielenia alkoholu na bardziej i mniej szkodliwy. Niestety, kolejne ekipy rządowe Trzeciej RP wolały utrwalać ten stan rzeczy, niż podchodzić podobnie do podobnych zagrożeń.  

Autor wspomnianego raportu, dr Dawid Piekarz pisał w nim: „Specyfiką opodatkowania napojów wysokoprocentowych jest fakt, że akcyza na napoje spirytusowe (40%) jest w Polsce najwyższa nie tylko w porównaniu z krajami nienależącymi do UE, jak Białoruś czy Ukraina, ale jest wyższa nawet, niż niemiecka”. Przedstawiciele branży spirytusowej i eksperci wskazują od lat, że warto zastanowić się nad zmniejszeniem różnicy w obciążeniu akcyzowym między napojami spirytusowymi a alkoholami niskoprocentowymi.  

Niestety, ustawa o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz ustawy o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy nr 1673, senacki nr 559) utrwala tylko obecny, szkodliwy stan rzeczy – bez oglądania się na zagrożenia społeczne i gospodarcze.

Zgodnie z założeniami ustawy, licząc szacunkowo, w ciągu pięciu lat cena butelki wódki wzrośnie o ponad 6 zł (łącznie z VAT), a piwa – o 26 groszy. Mamy zatem do czynienia z utrzymaniem preferencji ceny jednostkowej piwa wobec mocnych alkoholi. Jakie jest dla tego uzasadnienie społeczne? Żadne! Trudno poważnie utrzymywać, że spożycie dwóch piw jest czymś „szlachetniejszym” lub potencjalnie mniej szkodliwym od spożycia trzech kieliszków wódki. Natomiast warto przeanalizować na możliwe konsekwencje gospodarcze takiej decyzji. 

Potrzebny czas na refleksję 

Ustawa procedowana jest w momencie trudnym dla polskiej gospodarki. Najwyższa od lat inflacja, ogromne wzrosty kosztów energii elektrycznej i cieplnej oraz ogólnych kosztów pracy – to dodatkowe obciążenia, które zresztą dotykają i branżę spirytusową i piwowarską. Niemniej duży, coroczny wzrost akcyzy w połączeniu z utrwaleniem preferencyjnego traktowania piwa (akcyza praktycznie bez związku z zawartością alkoholu w piwie) jest dla polskich producentów spirytusowych szczególnym obciążeniem. W związku z czym proponowane podwyżki nie tyle zmniejszą spożycie alkoholu, co po prostu zwiększą udział piwa w rynku. Mówiąc krótko: żaden z problemów, związanych z nieodpowiedzialnym spożywaniem alkoholu, nie zostanie przez to rozwiązany. A mogą pojawić się problemy innej natury, mianowicie gospodarcze. 

Przemysł spirytusowy to ważny partner dla rolnictwa. Rocznie polskie gorzelnie przerabiają ok. 50 tys. ton ziemniaków i ok. 750 tys. ton zboża. Z 224 mln litrów wódki, która jest produkowana w ciągu roku, na eksport trafia niemal 50 mln litrów. Trudno nie oczekiwać, że „krocząca akcyza” pozostanie bez wpływu na polskie rolnictwo. Należy podkreślić jeszcze raz: nie będzie to oznaczać mniejszego spożycia alkoholu w ogóle, tylko potencjalną zmianę struktury tego spożycia.  

Im droższa wódka, tym większa „szara strefa”, zarówno w postaci przemytu ze Wschodu, jak i nielegalnej produkcji w Polsce. Trudno przypuszczać, by urzędnicy Ministerstwa Finansów, szacując wpływy z podwyżki akcyzy, potrafili dokładnie przewidzieć straty dla budżetu w tym zakresie. Nie mówiąc już o stratach dla zdrowia publicznego.   

„Należy dobrze wyważyć proporcje między wpływami budżetowymi a interesem społecznym i gospodarczym. Ustawy nowelizacyjnej nie należy przyjmować pod presją czasu, a jej odrzucenie może dać szansę na przygotowanie innych, lepszych i bardziej sprawiedliwych rozwiązań” – podsumowuje Instytut Staszica.

REKLAMA