Wypisano chorą z covidem. Zmarła po kilku godzinach. Szpital udaje, że była nieszczepiona [FOTO]

Obrazek ilustracyjny/szczepionka i szpital/Fot. PAP/Pixabay
Obrazek ilustracyjny/szczepionka i szpital/Fot. PAP/Pixabay
REKLAMA
Szpital panią Annę Kałużniak-Hauser, mimo, że kobieta ciężko przechodziła covid i miała infekcję płuc. Rodzina czuje ogromny żal. – Przywieźli nam mamę konającą, z infekcją płuc i covidem. Pozbyli się pacjenta, żeby im nie zszedł w szpitalu – mówi Interii Joanna Hauser-Mirowska, córka pani Anny.

Pani Anna Kałużniak-Hauser od lat chorowała na POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc). Gdy jej stan znacząco się pogorszył, bliscy wezwali pogotowie. Początkowo testy nie wskazały jednoznacznie Covida – chorobę rozpoznano później w szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie Trybunalskim.

– Dzwoniłam do pielęgniarki z pytaniem co z mamą, ta otworzyła drzwi do izolatki, w której mama czekała na wynik testu i powiedziała: „Dzwoni córka, chce jej pani coś powiedzieć?” Mama odpowiedziała: „Nie jest źle, jest ok”. I to były jej ostatnie słowa, które słyszałam – opowiada Interii Joanna Hauser-Mirowska.

REKLAMA

To był ostatni kontakt matki z córką. Później, gdy kobieta dzwoniła, by dowiedzieć się jaki jest stan jej mamy, to lekarze odpowiadali, że nie ma z nią kontaktu.

Mimo to 22 listopada pani Joanna dostała informację ze szpitala, że jej mamę wypisują. Bliscy sądzili, że stan pani Kałużniak-Hauser musiał się poprawić, skoro została wysłana do domu.

– Nikt nam nie powiedział, że jest tak źle. Jedyne o czym wspomniał doktor to, że mama jest „otępiała”. Pomyślałam sobie, że może jest słaba, zmęczona tym całym pobytem, albo może nie chce z nimi rozmawiać, dlatego milczy. Jeszcze do niego powiedziałam, że może „strzeliła” przysłowiowego focha. Ale jak oni mi ją przywieźli i zobaczyłam, jak to faktycznie wygląda, to już wiedziałam, że to nie był foch – mówi Joanna Hauser-Mirowska.

– Była bez żadnego kontaktu. Nie mówiła, błądziła gdzieś wzrokiem, nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Ona umierała. Przywieźli nam ją konającą. Położyli na łóżku i zostawili. Jak ja jej próbowałam dać jeść czy pić, małą łyżeczką wlewałam jej wodę do jednego kącika ust, a drugim wylatywało. Mówię: „Mamo, ale połykaj”. Ona już nie miała odruchu połykania – opowiada pani Joanna.

Interia opublikowała kartę pacjenta pani Kałużniak-Hauser. „W zaleceniach ze szpitala rodzina czyta, że mama z racji zapalenia płuc wywołanego przez SARS-Cov-2 ma być w izolacji do piątku 25 listopada. Na pierwszej stronie wypisu odnajdują też informacje, że mama ma cukrzycę, na którą, jak twierdzi rodzina, nigdy nie chorowała. Nie widzą za to żadnej wzmianki o POChP, z którym zmagała się od lat. Ale szczególnie zaskakuje ich wynik saturacji na poziomie 98,5 proc.” – czytamy.

– Mama ze swoim POChP w najlepszych dniach miała saturację maksymalnie 90 proc. To wygląda, jakby lekarz pacjentki na oczy nie widział, albo wpisał wyniki badań innego pacjenta. Jak patrzymy na kartę informacyjną, to jawi się obraz całkiem wydolnej oddechowo kobiety, nie ma tam słowa o tym, że mama jest stanie ciężkim. A w tym samym czasie leżała bez kontaktu na łóżku, a my nie wiedzieliśmy, jak jej pomóc. Baliśmy się, że ona cierpi i się męczy. Nie mogliśmy jej podać żadnych leków, bo te zapisane przez lekarza w wypisie były w formie… tabletek, a mama nawet wody przełknąć nie mogła – informuje córka.

Dodatkowo rodzina pani Kałużniak-Hauser informuje, że w karcie pacjentki wpisano, że była nieszczepiona, chociaż przyjęła dwie dawki szczepionki.

Karta pacjentki
Źródło: Interia.pl

Pani Kałużniak-Hauser zmarła o 22. Rodzina ma ogromny żal do szpitala za to, jak potraktowano ich matkę „jak worek ziemniaków” oraz za to, że schorowaną wysłano ją do domu, gdzie mogła również pozarażać innych członków rodziny.

– Przecież to jest napędzanie w dalszym ciągu tej pandemii. Czwarta fala, nowy wariant, a moją mamę z covidem wypisali i przywieźli nam do domu. Przecież ja się mogłam zarazić, pomimo tego, że jestem szczepiona, mogłam nie mieć objawów i roznieść to dalej. Kwarantanny, zgodnie z prawem, nie mam –
mówi Interii Joanna Hauser-Mirowska.

Źródło: Interia.pl

REKLAMA