Francuski tygodnik docenia: „Polacy trzymają się mocno i upilnowali granicy na Wschodzie”

Żołnierz patrolujący granicę Źródło: Twitter/@Zelazna_Dywizja
Zdjęcie ilustracyjne / Żołnierz patrolujący granicę Źródło: Twitter/@Zelazna_Dywizja
REKLAMA
François d’Orcival pisze w tygodniku „Valeurs Acruelles”, niczym nasz Wyspiański o Chińczykach, że Polacy „trzymają się mocno” i upilnowali granicy na Wschodzie. Dodaje, że zrobili to „tylko oni”, co mile łechce naszą próżność.

Tymczasem „Emmanuel Macron będzie za miesiąc prezydentem Unii Europejskiej i ma już teraz dwa kryzysy, na wschodzie i zachodzie” – zauważa autor. Polska ma problem na wschodniej granicy, Francja na zachodniej – wyjaśnia. Pierwsza to granica lądowa „w lasach, oddzielająca Unię od Białorusi, druga nad Kanałem La Manche, naprzeciw Wielkiej Brytanii”.

Dalej stwierdza, że dla zabezpieczenia swojej granicy Polacy chcą zbudować mur i dodaje, że „przewodnicząca KE, która jest również byłą niemiecką minister obrony, Ursula von der Leyen, powiedziała im, że to nie wchodzi w rachubę, bo nie ma takiej tradycji Unii Europejskiej…”

REKLAMA

D’Orcival twierdzi, że ten pomysł w UE zyskał wsparcie Litwinów, Łotyszy i Estończyków, naszych sąsiadów Czechów i Słowaków oraz przyjaciół z Danii, Austrii, Węgier, Grecji, Bułgarii i Cypru. Był oto jednak w sumie 12 państw, czyli w liczącej 27 krajów UE, jednak mniejszość.

„A jednak Polska trzymała się. Wzmocnili swoje fortyfikacje i ustawili 15 000 żołnierzy wzdłuż wschodniej granicy. Co białoruski dyktator zamierzał zrobić po drugiej stronie? Na początku myślał, że gra ostro sprowadzając samolotem kilka tysięcy kolejnych migrantów z Turcji, Syrii, Libanu, Iraku i Dubaju. Grał tak przez półtora miesiąca” – pisze francuski autor.

Jego zdaniem przegrał, chociaż próbował jeszcze stworzyć korytarz humanitarny między Mińskiem a Berlinem, ale i tu nie przeforsował tego postulatu u Merkel. „Pozostało tylko ponownie załadować migrantów w samoloty i odesłać do krajów pochodzenia swoją broń wojenną” – dość optymistycznie stwierdza Francuz.

Dalej przeciwstawia zdecydowanej postawie Polaków sytuację nad kanałem La Manche. „Na zachodzie jest to mniej proste” – zauważa i przypomina, że chociaż pandemia i zamknięcie granic spowolniły napływ migrantów w 2020 roku o dwie trzecie, to ruch został już tu wznowiony. Przemyt ludzi, którego efektem są „dżungle Calais”, ciągle likwidowane i odtwarzane, zaowocował rekordami nielegalnych przekroczeń granicy na La Manche.

Dopiero śmierć 17 mężczyzn, 7 kobiet i trójki dzieci 24 listopada doprowadziła do tego, że politycy francuscy się obudzili. Jest to jednak przebudzenie pozorne. D’Orcival uważa, że „prawdziwym symbolem” jest to, że „do obserwacji naszych wybrzeży skierowano jeden z czterech samolotów agencji Frontex z Warszawy, a nie samolot naszego lotnictwa morskiego”. „W przeciwieństwie do Polaków, uważamy, że ten problem ma rozwiązać Unia” – kończy znany dziennikarz.

REKLAMA