Jeden wielki cyrk. Córka poparzyła nogi, rodzice na kwarantannę. „Codziennie przyjeżdżała policja”

Lockdown, kwarantanna, izolacja.
Lockdown/kwarantanna/izolacja - zdj. ilustracyjne. (Fot. Unsplash)
REKLAMA
Rodzice wezwali karetkę do córki, która poparzyła sobie nogi. Dwa dni później otrzymali z sanepidu decyzję, że zostali skierowani na kwarantannę z powodu koronawirusa u córki. Tyle, że córce żadnego testu nie wykonano.

Do szokującej „pomyłki” doszło w gminie Zaręby Kościelne niedaleko Ostrołęki na Mazowszu. Rodzina długo musiała walczyć, by kwarantannę ściągnięto.

Wezwaliśmy karetkę, bo to była sobota, a nasza kilkuletnia córka wylała gorącą kawę i oparzyła nią nóżki. Ratownicy przyjechali i opatrzyli dziecko, posmarowali jej nogi specjalnym żelem. Cały czas byłam przy córce i wiem, że żaden test nie był robiony – nie było takiej potrzeby, nie miała żadnych objawów. Była zdrowa, po prostu oblała się wrzątkiem. Na koniec wizyty otrzymałam kartę medyczną, schowałam ją, a ratownicy pojechali – opowiada w „Tygodniku Ostrołęckim” mama dziewczynki.

REKLAMA

Jakież było zdziwienie rodziców, gdy w poniedziałek otrzymali telefon z sanepidu w Ostrołęce. Z informacją, że zostali skierowani na kwarantannę z powodu pozytywnego wyniku testu na COVID-19 u córki.

Po telefonie mama spojrzała w kartę medyczną córki, którą sporządzono po sobotniej interwencji. A tam zapis o pozytywnym teście.

Gdybym od razu spojrzała na kartę medyczną, zobaczyłabym, że jest tam błąd. Ale nie przyszło mi do głowy, że może stać się coś takiego – przestrzega innych, by na wszelki wypadek czytali całą dokumentację.

W urzędach absurd dostrzeżono, a do rodziców dziewczynki zadzwonił ratownik i przeprosił za „pomyłkę”. Wydawać by się mogło, że w tym momencie sprawa powinna się zakończyć. Nic z tych rzeczy.

Dni mijały, a rodzice wciąż w systemie widnieli jako przebywający na kwarantannie. Urzędnicy tłumaczyli, że kwarantanny nie da się tak łatwo ściągnąć.

Odpowiednie pismo powędrowało aż do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.

Próbowaliśmy się dodzwonić do WSSE w Warszawie, do PSSE w Ostrowi – bez skutku. A mijają kolejne dni, siedzimy w domu, mimo że po nałożeniu na nas kwarantanny na własną rękę zrobiliśmy sobie test na obecność koronawirusa i wyszedł negatywny. Codziennie przyjeżdża policja, a my ciągle powtarzamy, że ta kwarantanna to pomyłka – opowiada mieszkanka gm. Zaręby.

Po entej próbie udało się skontaktować z wojewódzkim sanepidem. W Warszawie wytłumaczyli, że pismo nieszczęśliwie zaginęło, a gdy udało się go odszukać, to poinformowano, że sprawa nie jest w gestii tej placówki i kwarantannę powinien ściągnąć sanepid w Ostrołęce.

Ostatecznie niesłusznie nałożoną w poniedziałek kwarantannę ściągnięto dopiero w piątek.

REKLAMA