
Adam Małysz wypowiedział się o covidowych procedurach obowiązujących w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Polski mistrz po raz kolejny wyznał, że zapewnienia w kwestii szczepień rozminęły się z rzeczywistością.
Niemcy poinformowali niedawno, że wszyscy uczestnicy nadchodzącego Turnieju Czterech Skoczni muszą przetestować się w Niemczech. Testy na koronawirusa wykonane w innym kraju nie będą respektowane.
W programie na Kanale Sportowym Małysz zdradził, że próbował zakulisowo wywalczyć cofnięcie tego uciążliwego przepisu.
– Raczej nic nie ugramy. Rozmawiałem z dyrektorem Pucharu Świata i powiedział mi, że muszą się dostosować do wewnętrznych niemieckich przepisów. Prawdopodobnie nikt tego nie „przewalczy”. Będzie trzeba pojechać (wcześniej – red.) i zrobić testy na miejscu. Testy i tak byłyby robione, tylko że u nas w kraju – mówił Małysz.
– To jest nie fair. Na samym początku zapewniano nas, że jeśli będziemy wszyscy zaszczepieni, nie będzie trzeba robić żadnych testów. Dzisiaj wiemy, że przed każdym Pucharem Świata trzeba zrobić test, żeby w ogóle odebrać akredytację. Tutaj dochodzi jeszcze sprawa Niemców, którzy wprowadzili sobie wymogi i nie akceptują innego testu, niż tego zrobionego u nich – przedstawiał aktualne procedury covidowe legendarny polski skoczek.
– W Klingenthal stałem z Niemcami i śmiałem się, że chcą nam robić swoje testy, które są niedokładne. Pamiętamy w zeszłym roku, gdy Klimek Murańka miał wynik testu niejednoznaczny. Co to w ogóle znaczy niejednoznaczny? – pytał Małysz.
Poinformował, że polska kadra musi wykonać testy w Niemczech 27 grudnia w godzinach 8-17. Pierwsze skoki w Oberstdorfie zaplanowano dzień później.
– Prawdopodobnie 27 grudnia wcześnie rano będziemy musieli wyjechać, żeby po południu tam dojechać i się przetestować – podsumował na Kanale Sportowym Małysz.