
Gdyby rząd wprowadził regionalizację obostrzeń tak, jak zapowiadał, to wiele osób zdziwiłoby się tym, jakie województwa byłyby dziś w zielonej strefie.
Gdyby uwzględnić założenia Ministerstwa Zdrowia o tym, że regionalne obostrzenia miałyby zależeć od współczynnika średniej liczby nowych przypadków koronawirusa z siedmiu dni na 100 tys. mieszkańców, to okazałoby się, że dziś „zielone” byłyby te regiony, które straszono najcięższymi restrykcjami, by przekonać ich mieszkańców do szczepień.
W zielonej strefi znalazłoby się 41 powiatów ze wschodnich województw (Podlaskie, Lubelskie, Podkarpackie, wschodnia część Mazowieckiego). Zielony byłby m.in. powiat i miasto Kraśnik.
Tak więc wiele osób, które mocno szczuły na wschodnie regiony, dziś mogłoby się zdziwić.
Gołym okiem widać, że tzw. „IV fala” wygasa – przynajmniej na wschodzie. Tymczasem pisowski rząd od poniedziałku wprowadza nauczanie zdalne. Jaki jest tego sens w obecnej sytuacji? Trudno powiedzieć.
Źródło: wp.pl