Problemy kandydatów prawicy w wyborach prezydenckich we Francji

Marine Le Pen. / Dostawca: PAP/EPA.
Marine Le Pen. / Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA
Dwójka kandydatów prawicowych, Marine Le Pen i Eric Zemmour, ma problemy z zebraniem wymaganych do oficjalnej rejestracji 500 podpisów poparcia. System wyborczy we Francji wymaga od kandydatów na prezydentów zebrania pół tysiąca podpisów elektorów, którymi są osoby sprawujące już jakiś mandat pochodzący z wyborów. Preferuje to kandydatów partyjnych.

Problemy z uzyskaniem poparcia może mieć prawicowy kandydat Eric Zemmour, bo jego nowa partia Rekonkwista nie ma deputowanych, radnych, ani merów. Okazuje się, że podpisów brakuje także Maine Le Pen. Przez jednomandatowy system wyborczy, jej partia Zjednoczenie Narodowe (RN) też nie ma odpowiedniej liczby wybranych urzędników. Pozostaje znalezienie „niezależnych” lub namówienie deputowanych i radnych z innych partii do złamania dyscypliny partyjnej.

Najbliżej Zemmourowi i Le Pen byłoby do polityków centroprawicowych Republikanów, jednak mają oni już swojego kandydata – Valerie Pecresse, której szanse w przypadku odpadnięcia z rywalizacji kogoś z tej dwójki znacznie by wzrosły. Stąd i pewna dyscyplina partyjna, by nie wspierać konkurentów. Kłopoty Le Pen wyszły zresztą na jaw właśnie podczas rywalizacji z Pecresse.

REKLAMA

Valérie Pécresse została poproszona o debatę przez szefową RN Marine Le Pen. W środę 22 grudnia odpowiedziała, że jest za telewizyjnymi dyskusjami, ale tylko z kandydatami, którzy mają już wystarczającą liczbę „sponsorów” do rejestracji kandydatury.

Tutaj okazało się, że nie tylko Eric Zemmour i skrajnie lewicowy Jean-Luc Mélenchon takiego poparcia nie mają, ale także kandydatka Zjednoczenia Narodowego ma trudności w zebraniu pól tysiąca podpisów. To dość sprytna odmowa debatowania z Le Pen. W dodatku sztab wyborczy Pecresse dodał, że nie zamierza pomagać w „dzikich prawyborach między Marine Le Pen i Erykiem Zemmourem”, ale rzecz jasna „rozważa wszystkie możliwości debaty z kandydatami, którzy mają odpowiednią liczbę podpisów poparcia”.

Valérie Pécresse wygrała prawybory Partii Republikanie i jej notowania ostatnio wzrosły. Niektóre sondaże dają jej szanse na wejście do II tury z Macronem i pokonanie w I turze Zemmoura i Le Pen. Taktyka odrzucenia debaty specjalnie więc nie dziwi.

Rzecznik Zjednoczenia Narodowego Sébastien Chenu, stwierdził, że Pecresse boi się debaty z Le Pen, bo pokazanie różnic uświadomiłoby telewidzom, że niezbyt się ona różni od Macrona. „To ten sam profil, ta sama logika, ta sama filozofia, co Emmanuel Macron” – stwierdził Chenu.

Kandydaci do wyborów prezydenckich mają czas do początku marca 2022 r. na zebranie podpisów i złożenie ich w Radzie Konstytucyjnej. Dla Valérie Pécresse, socjalistki Anne Hidalgo, czy Macrona to formalność. Ich partie mają wielu merów i deputowanych. Le Pen powinna taką barierę ostatecznie także pokonać, ale prawdziwy problem może mieć Zemmour. Dlatego apelował do Francuzów na Twitterze – „Nie pozwólcie ukraść sobie wyborów”.

Na filmie opublikowanym 21 grudnia Zemmour mówi, że „system został tak zaprojektowany, aby chronić duże partie”. Jego „Reconquest”, która ma już co prawda ponad 60 000 członków, jest partią nową i nie ma swoich deputowanych, ani merów. Stąd apel do wybranych urzędników różnych szczebli władz ustawodawczych o wsparcie, by nie doszło do zakneblowania „głosu milionów Francuzów”. To prawda, bo w ostatnim z sondaży Eric Zemmour otrzymał 14,5% głosów. Gdyby nie wystartował, jego głosy podzieliłyby się zapewne na Le Pen i Pecresse.

Przed decyzją o starcie w wyborach; jeszcze 30 listopada, Zemmour mówił, że obietnicę wsparcia od 200 do 250 wybranych urzędników, głównie z samorządów. To jednak ciągle za mało, a okazuje się, że proces zbierania podpisów idzie opornie. Tym bardziej, że Republikanie, którzy po cichu mu także sprzyjają, nie chcą otwartej wojny z kierownictwem swojej partii. Stąd dość dramatyczny apel publicysty o wsparcie.

REKLAMA