
Ks. Kard. Kazimierz Nycz stwierdził, że „uchodźcy mają słuszne i moralne prawo, wynikające niejako ze sprawiedliwości, oczekiwać od nas pomocy. Ten, kto żyje w skrajnym ubóstwie, ma prawo zapewnić sobie to, co niezbędne”. Brzmi to, niestety jak tezy XIX wiecznych socjalistów.
Taka wypowiedź metropolity warszawskiego padła podczas Mszy św. w uroczystość Bożego Narodzenia w Bazylice archikatedralnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela. Jak zaznaczył w homilii, uroczystość Bożego Narodzenia powinna nas prowadzić do naszych bliźnich, do ludzi mających prawo oczekiwać od nas miłości.
W wypowiedziach o chrześcijańskiej miłości, sprawiedliwości, czy braterstwie trzeba jednak brać także pod uwagę cnotę roztropności i pozostałe cnoty kardynalne. Uogólnianie tezy o „ubóstwie” migrantów, nijak się ma do setek młodych migrantów na Białorusi, którzy stanowili podobno „złotą żyłę” dla tamtejszych biznesów.
Warto też przypomnieć afrykańskie przysłowie, o tym, że pomagać trzeba, ale jak się obdaruje sto pierwszego żebraka, to człowiek staje się wtedy sto drugim potrzebującym pomocy. Osobny temat to przynoszony z migrantami do Europy islam. Europa, która odrzuciła swoje korzenie, a także Kościół, który nie kwapi się do misji ich nawrócenia, doprowadzą do zamieszania, a także do inwazji islamu.
Wróćmy jednak do naszych hierarchów. Kard. Nycz przypomniał, że papież Franciszek w przeddzień świąt Bożego Narodzenia zaapelował o konkretną pomoc dla uchodźców z Grecji i Włoch, którzy czekają na pomoc w obozach przejściowych.
„Zaapelował skutecznie, jak się okazuje, do Kościołów w Europie o pomoc, o ofiarowanie konkretnej pomocy. Polski Kościół – Episkopat i Caritas ze swoimi ośrodkami – odpowiedzieli natychmiast. I ofiarujemy przyjęcie konkretnej liczby uchodźców. Uczynimy to i będzie to we współpracy z rządem, i będzie to ważny symbol miłości na te święta – chciałoby się powiedzieć: prezent na polski stół wigilijny” – podkreślił metropolita warszawski.
Kard. Nycz przyznał, że w ten sposób Kościół nie rozwiąże wszystkich problemów migracyjnych, ponieważ są one trudne i Kościół „nie od tego jest”, ale „pokazujemy, że jako ludzie i jako katolicy nie przechodzimy wobec tych spraw obojętnie”.
Według hierarchy, główne przyczyny migracji i uchodźstwa leżą w wielkich nierównościach między regionami bogatymi i skrajnie biednymi a także w wojnach, nierównościach demograficznych i wyzysku. „W Afryce jest, Bogu dzięki, dużo ludzi, ale nie mają żywności, wody, powietrza i słusznie szukają polepszenia warunków życia, tak jak my to robiliśmy 100 czy 40 lat temu” – mówił.
„Oni mają do tego słuszne i moralne prawo, wynikające niejako ze sprawiedliwości, gdyż nie kto inny, ale Kościół naucza o powszechnym przeznaczeniu dóbr. Ten, kto żyje w skrajnym ubóstwie, ma prawo zapewnić sobie to, co niezbędne, korzystając z bogactwa innych – uczy o tym Sobór Watykański II. Woła o to papież Franciszek, czasem jako głos ostatni, głos wołającego na pustyni” – zaznaczył kard. Nycz.
Niestety brzmi to jak przesłanie najczystszego socjalizmu. „Prawo” do „korzystania z bogactwa innych” to niemal bolszewickie hasło – „grab zagrabione”. W rzeczywistości doczesne bogactwo naszej cywilizacji powstało na oparciu się o chrześcijaństwo, grecką filozofię i rzymskie prawo.
Te dary jeszcze do niedawna niesiono na inne kontynenty, także przez misjonarzy. Teraz Europa się za to samobiczuje, a zamiast budować fundamenty dla takiego samego dobrobytu innych i wspomagać ich w tym dziele, skapitulowała i w ramach dziwnej „pokuty” wchłania do siebie mizerię tego świata. To nie miłosierdzie i braterstwo, ale grzech zakopania w ziemi swoich „talentów”…