Holendrzy mają w nosie lockdown. Znaleźli prosty sposób, jak normalnie żyć

Koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
Koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
REKLAMA
Holendrzy ze względu na twardy lockdown w kraju masowo robią zakupy i korzystają z usług w sąsiedniej Belgii.

Od kilku tygodni przygraniczne sklepy oraz salony fryzjerskie w sąsiadującej z Holandią belgijskiej Flandrii notują rekordowe obroty. Wszystko to dzięki Holendrom, którzy masowo odwiedzają południowego sąsiada.

Pociągi z Amsterdamu do Antwerpii od dawna nie notowały takiego obłożenia – informują holenderskie koleje NS. Wzmożony ruch samochodowy notuje się także na autostradach w kierunku Antwerpii czy Gandawy.

REKLAMA

Holendrzy wybierają się nie tylko na zakupy czy do fryzjera. Znudzeni lockdownem skłonni są jechać nawet dwie godziny, by skorzystać z sauny.

Jesteśmy przyzwyczajeni do holenderskich klientów, ale dziś przyjeżdżają oni do nas ze znacznie dalszej odległości niż zwykle. Zazwyczaj byli u nas mieszkańcy Utrechtu czy Rotterdamu, a dziś widzimy klientów z Amsterdamu i dalszych zakątków Holandii. Spędzają w samochodzie dwie godziny, by tu dojechać. Niezłe szaleństwo – mówi portalowi vrt.de właścicielka saunarium w miejscowości Essen, położonej w pobliżu granicy holendersko-belgijskiej.

W Holandii od dłuższego czasu obowiązuje twardy lockdown. Zamknięte jest dosłownie wszystko za wyjątkiem sklepów zakwalifikowanych do kategorii niezbędne.

Zainteresowanie normalnym życiem ze strony Holendrów jest tak duże, że gubernator Antwerpii zaapelowała do nich, aby… przestali przyjeżdżać, albowiem jest to „nieodpowiedzialne”, gdyż zagrożenie Covid-19 jeszcze nie minęło.

Holendrzy na apele pozostali głusi. Do tego stopnia, że organizowane są nawet zbiorowe wyjazdy na zakupy czy tournee po knajpach, które w Belgii pozostają otwarte.

REKLAMA