Minister sprawiedliwości Niemiec Marco Buschmann nie chce dłużej tolerować wymykających się spod kontroli demonstracji przeciwników przymusu szprycowego. – Jeśli przepisy są systematycznie łamane, a nawet dochodzi do brutalnych ataków, to w razie potrzeby należy rozwiązywać zgromadzenia – powiedział.
– Przemoc wobec policjantów czy dziennikarzy jest czymś, czego jako państwo prawa nie możemy akceptować w żadnych okolicznościach – powiedział polityk liberalnej FDP gazetom Funke Mediengruppe. – Jeśli istnieją wymogi prawne takie jak noszenie maseczek lub zachowanie bezpiecznej odległości, muszą one być oczywiście przestrzegane – podkreślił.
Minister radzi trzymać się z daleka od demonstracji przeciwników koronareżimu. – Niestety ekstremiści (…) często biorą udział w takich demonstracjach i próbują wykorzystać krytykę środków podejmowanych w walce z pandemią do własnych celów – wskazał. Lepiej „dwa razy zastanowić się, czy naprawdę chcemy maszerować u boku takich grup” – dodał Buschmann.
W sobotę tysiące ludzi w kilku miastach Niemiec po raz kolejny wyszły na ulice, protestując przeciwko rządowej polityce walki z mniemaną pandemią koronawirusa. Największy wiec odbył się w Hamburgu, gdzie według policji protestowało około 13 700 osób. We Frankfurcie nad Menem demonstrowało do 8 tys. osób, a we Fryburgu do 6 tys. osób. W Magdeburgu w wiecu wzięło udział 5 tys. osób. Demonstracje odbywały się również w innych miastach.
Źródło: PAP