
Państwa europejskie coraz częściej wysługują się krajami trzecimi, by odsyłać tam migrantów, których nie da się zawrócić do krajów pochodzenia. Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) wezwało Paryż i Pragę do „nadania priorytetu lepszej ochronie uchodźców w Europie i na świecie”.
Adresatami apelu są Francja i Czechy, ponieważ te kraje rotacyjnie sprawują w tym roku prezydencję UE. Agencja ONZ obawia się „wzrostu szkodliwych praktyk”, a w szczególności krytykuje „outsourcing” i przenoszenie „obowiązków azylowych do krajów trzecich”.
Na liście oskarżonych jest przede wszystkim Dania. Na początku czerwca 2021 r. duński parlament uchwalił ustawę o wysyłaniu osób ubiegających się o azyl do krajów trzecich do czasu rozpatrzenia ich wniosków, a nawet osiedleniu ich tam na stałe po uzyskaniu statusu uchodźcy. Kopenhaga prowadziła rozmowy w tej sprawie z kilkoma krajami, w tym z Rwandą, Etiopią i Egiptem.
Działania Danii krytykowane są także przez Brukselę, ale pomysł outsourcingu zyskuje na popularności także w innych krajach UE. Korzysta się tu z zachęt finansowych. Podobną drogą chce iść Austria.
Współpraca między państwami członkowskimi a krajami trzecimi w kwestiach związanych z migracją nie jest niczym nowym. np. Madryt i Rabat podpisały umowy o readmisji migrantów z krajów trzecich do Maroka w 1992 r.
Także sama UE, równolegle z niektórymi państwami członkowskimi, na przestrzeni lat nawiązała partnerstwa tego typu z krajami Europy Wschodniej, Marokiem, Turcją, a nawet Libią. Państwa te zobowiązują się do ograniczenia wyjazdów migrantów ze swoich terytoriów do UE, a w zamian za to otrzymują dodatkowe środki europejskie (fundusze, szkolenia i sprzęt). Obiecuje się im także „pomoc rozwojową”, łatwiejsze przyznawanie wiz czy lepsze stosunki handlowe. UE ma 18 umów o readmisji z takimi krajami jak Turcja, Ukraina, Pakistan, Białoruś czy Serbia.
Porozumienie między Brukselą a Ankarą, podpisane 8 marca 2016 r., jest tu symbolem. Turcja zobowiązała się od tej daty dalej zapobiegać wyjazdom do Europy, jednocześnie przyjmując do siebie migrantów, którzy wjechali nielegalnie. W zamian dostała obietnicę wypłacenia 6 miliardów euro.
Jest też kryzysowy fundusz powierniczy dla Afryki (EUTF), wyposażony w 3,6 mld euro na wzmocnienie pomocy rozwojowej, bezpieczeństwa i ograniczenie migracji, który został uruchomiony w listopadzie 2015 r. Niedawno uzgodniono także, że 10 procent programu Global Europe, głównego europejskiego narzędzia pomocy rozwojowej na lata 2021-2027, powinno być przeznaczone na politykę zarządzania migracją.
Osobno, kilka z 27 państw UE wzmocniło również współpracę z krajami trzecimi. Na początku 2017 r. Włochy zaoferowały wsparcie techniczne i gospodarcze libijskiej straży granicznej i straży przybrzeżnej w celu wzmocnienia kontroli nad granicami morskimi i lądowymi tego kraju. Hiszpania pozyskała z Brukseli nowe fundusze dla Maroka na lata 2018 i 2019 r. w celu ochrony granic.
Takie działania są jednak przez obrońców migracji krytykowane. Wysuwają argument złego traktowania migrantów w krajach trzecich (np. Libii), a nawet wysuwają argument handlowania ludźmi. Jest jak zwykle mowa o obronie „wartości i zasad UE”.
W tym kontekście porusza się też temat tysięcy migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Zaaranżowane przez białoruski reżim działania pokazują też inny efekt „outsourcingu”. Kraje trzecie dostają narzędzia presji, z czego korzystały już wcześniej Turcja czy Maroko.
Francuski specjalista od spraw migracji Matthieu Tardis mówi, że „w pewnym sensie dajemy klucze do naszych drzwi krajom trzecim, a kraje te nie wahają się zastosować przeciwko nam szantażu migracyjnego. Znaleźli nasz słaby punkt i wykorzystają to zagrożenie”.