Jak podaje AFP, komentując napięcie dyplomatyczne na linii Moskwa-Waszyngton, Rosjanie chcą powrotu „do sytuacji z 1997 roku”. Rosja zażądała w piątek 21 stycznia wycofania wszystkich „obcych wojsk NATO” z dwóch państw członkowskich – Bułgarii i Rumunii.
Ma to być bezdyskusyjny warunek „deeskalacji kryzysu ukraińskiego”. „Nie ma tu dwuznaczności” – stwierdza cytowane przez agencję rosyjskie MSZ. Chodzi o „wycofanie obcych sił, sprzętu i uzbrojenia oraz innych środków i powrót do sytuacji z 1997, w krajach, które nie były wówczas członkami NATO”.
AFP wiąże to z Rumunią i Bułgarią (w NATO od 2004), ale warto dodać, że po 1997 roku do NATO przystąpiły właściwie wszystkie kraje naszej części Europy, łącznie z Polską (w NATO od 1999).
W Genewie w piątek przed południem odbywało się spotkanie szefów dyplomacji USA i Rosji, Antony’ego Blinkena i Siergieja Ławrowa w sprawie kryzysu wokół Ukrainy. Blinken jeszcze w czwartek odrzucił wizję natychmiastowego przełomu po rozmowach z Ławrowem i podkreślił, że rozwiązanie trudnych problemów „nie nastąpi szybko”.
Moskwa nie oczekuje, że otrzyma w Genewie pisemną odpowiedź w sprawie żądanych przez siebie gwarancji bezpieczeństwa, a spotkanie ma służyć „wymianie opinii na temat dotychczasowych trzech rund rozmów” – powiedział z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Rosja wysunęła jeszcze w grudniu 2021 r. żądanie pisemnych gwarancji obejmujących m.in. zablokowanie członkostwa Ukrainy w NATO i ograniczenie obecności wojskowej Sojuszu w Europie Środkowo-Wschodniej. Teraz stawkę podbija…
Rosja oczekuje też w przyszłym tygodniu pisemnych odpowiedzi USA na swoje propozycje, dotyczące kwestii bezpieczeństwa – oświadczył wiceszef MSZ Siergiej Riabkow. „Rosja nie boi się nikogo, nawet USA” – zapewnił dyplomata.
RIA Nowosti wskazuje, że Riabkow, zapytany w Genewie przez amerykańską dziennikarkę o to, „czy Rosja boi się Ukrainy i dlaczego uważa, że powinna się bronić”, odpowiedział: „My nie boimy się nikogo, nawet USA”.
Źródło: AFP / PAP
