Francja. Przemoc miejska w portowym Brest trwa już od tygodnia [VIDEO]

Brest screen TV France 3
REKLAMA
W dzielnicy Pontanézen we francuskim mieście Brest trwa od tygodnia miejska guerilla. Wszystko zaczęło się w środę 19 stycznia 2022 roku od zwykłej kontroli policyjnej tożsamości nieopodal miejsca handlu narkotykami. Doszło do awantury, która skutkowała zamieszkami w całej dzielnicy. Miały one konsekwencje dla np. sieci miejskiego transportu publicznego (barykady). W końcu wywołały także reakcję rządu.

Jak się okazało, poszukiwany już trzydziestolatek próbował uciec. Doszło do pościgu, a uciekinier razem z siódemką kolegów włamał się do jednego z mieszkań biorąc za zakładników matkę i jej dwoje dzieci. Po godzinie wszyscy zostali zatrzymani i zabrani do aresztu.

W tym czasie, inni młodzi ludzie z sąsiedztwa zaatakowali policję. Obrzucano ich z okien różnymi przedmiotami, ostrzeliwano fajerwerkami. Dwóch policjantów zostało lekko rannych. Od tego dnia zamieszki powtarzały się codziennie. Następnego dnia podpalono dwa pierwsze samochody.

REKLAMA

Gorąco było zwłaszcza w sobotę 22 stycznia. Policję wciągnięto w zasadzkę i ostrzelano z wyrzutni fajerwerków. Efektem zajść były też inne licznie podpalane auta i ataki na pojazdy transportu publicznego. Powodem wzmożenia walk, było postawienie pięciu zatrzymanych przed sądem w piątek 21 stycznia. Ich proces przełożono na 25 lutego, ale trzech z nich dostało sankcję aresztu.

W niedzielę 23 stycznia, pracownicy sieci transportu publicznego zastrajkowali i nie wyjechali na trasy w tej dzielnicy. Ruch wznowiono w poniedziałek, ale tramwaje omijały dwa przystanki w tej dzielnicy – „Europe” i „Pontanézen”.

Lewicowy mer Brestu komunista François Cuillandre jest ostro krytykowany przez opozycję za „politykę strusia” i ideologiczne pobłażanie bandom młodych chuliganów z przedmieść. 24 stycznia zareagowały wreszcie władze państwa. Prefekt Finistère ogłosił powołanie specjalnej brygady policji, dodatkowe siły prewencji i współpracę z firmą transportu miejskiego w zapewnieniu bezpieczeństwa jej pracowników.

Miejscowy prokurator Camille Miansoni, zapewnia, że „system sprawiedliwości nie da się zastraszyć” i obiecuje ukaranie autorów zasadzek na policjantów.

Źródło: Ouest France

REKLAMA