Potrzeba było trzystu ofiar terroryzmu islamskiego, żeby politycy otworzyli oczy?

Islamiści/Terroryści Państwa Islamskiego / Fot. nationaldailyng.com
Terroryści Państwa Islamskiego. Zdjęcie ilustracyjne. / Fot. nationaldailyng.com
REKLAMA
Potrzeba było ponad 300 ofiar terroryzmu, aby elity otworzyły oczy – oskarża były oficer wywiadu francuskiego DGSE Alain Chouet. Twierdzi, że politykom zabrakło odwagi w potępianiu salafizmu, a zwłaszcza jego zagranicznych promotorów.

Specjalista od terroryzmu islamskiego, w wywiadzie dla „Le Figaro”, twierdzi, że trzeba było od początku uderzyć w mocodawców zamachów. Wskazuje przy tym na decydującą rolę salafizmu w inspiracji zamachowców.

Jego zdaniem zwolennikom tego ruchu udało się wcielić w rolę „ofiar” i wykorzystać modne od lat 80. poglądy islamo-lewicowe we francuskiej polityce. Później politykę „uległości” prowadziła także rządząca centroprawica, która bała się oskarżeń o islamofobię.

REKLAMA

Alain Chouet twierdzi, że prawdziwym zagrożeniem nie jest przecież sam islam, ale jego kierunek – salafizm. „Trzeba wskazać palcem przeciwnika, a w szczególności pieniądze, które pozwalają im szerzyć ich przesłanie” – dodaje.

Były oficer służb specjalnych wskazuje tu na poparcia dla salafizmu przez „petromonarchie” i wskazuje m.in. Arabię Saudyjską.

Salafizm to ruch religijno-polityczny w łonie islamu sunnickiego. Postuluje odrodzenie islamu przez powrót do jego pierwotnych źródeł, czyli religii przodków i „reedukację moralną” społeczności muzułmańskiej. Z salafizmu wywodzi się XX-wieczny sunnicki fundamentalizm muzułmański.

Źródło: Le Figaro

REKLAMA