Sąd ponownie zajmie się sprawą Godek. Chodzi o słowa o homosiach

Kaja Godek. Źródło: PAP
Kaja Godek. Źródło: PAP
REKLAMA
Sąd okręgowy będzie musiał jeszcze raz rozpoznać sprawę wypowiedzi aktywistki Fundacji Życie i Rodzina Kai Godek na temat osób homoseksualnych – zdecydował 10 lutego Sąd Apelacyjny w Warszawie. Słowa Godek, która m.in. przyrównała homoseksualizm do zboczenia, uznał on za mowę nienawiści i szczucie na inne osoby.

Chodzi o trzy różne wypowiedzi, z których pierwsza padła w maju 2018 r. na antenie Polsat News. Godek odnosiła się wówczas do irlandzkiego referendum ws. złagodzenia przepisów aborcyjnych.

– Irlandia nie może być określana jako kraj katolicki, jeżeli tam premierem jest zadeklarowany gej, który obnosi się ze swoją dziwną orientacją – powiedziała Godek. Dopytywana, czy jeśli ktoś jest osobą homoseksualną, to jest „zboczeńcem”, odparła: „To jest zboczony, tak”.

REKLAMA

W 2019 r. na antenie dwóch innych audycji Godek wyraziła pogląd, że „homoseksualizm bardzo często idzie w parze z pedofilią” oraz że „geje chcą adoptować dzieci, bo chcą je molestować i gwałcić”.

Po tych wypowiedziach 16 działaczy środowisk LGBT, w tym wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek (a prywatnie kochanek Roberta Biedronia), skierowało do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych. W I instancji powództwo oddalono w całości – sąd ocenił wypowiedzi krytycznie, jednak uznał, że powodowie nie mają w tej sprawie „legitymacji czynnej”, bo Godek nie odnosiła się bezpośrednio do nich.

Ponowne rozpatrzenie sprawy

W czwartek 10 lutego warszawski sąd apelacyjny zdecydował o uchyleniu wyroku i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania. Sędzia Małgorzata Kuracka uznała, że powodowie mają legitymację w tej sprawie, a sąd I instancji nie rozpoznał jej istoty.

– Pani pozwana kieruje wypowiedzi w stosunku do określonej grupy. Nie można powiedzieć, że ta grupa nie jest zdefiniowana (…) Owszem, nie wiemy, ile ta grupa liczy osób, ale jest to określony zbiór – mówiła. – Nie może być tak, że jak ktoś obraża 3 czy 5 osób, to może odpowiadać, a jak większą liczbę osób, to nie – dodała.

Jak podkreśliła, każdy z 16 powodów ma w tej sprawie legitymację czynną, a jeśli tak jest, to sąd I instancji w ogóle nie rozpoznał istoty sprawy – „nie badał bowiem ani naruszenia dóbr osobistych tych konkretnych powodów, ani bezprawności, zajął się jedynie kwestią wstępną”. – W tej sytuacji, skoro sąd nie rozpoznał istoty sprawy, to winien rozpoznać ją jeszcze raz – podkreśliła sędzia.

Odnosząc się do samych słów Godek, sąd ocenił, że są one „bardzo ostre”. – Jest to mowa nienawiści, która powoduje, mówiąc kolokwialnie, szczucie na innych ludzi – oceniła sędzia. Jak podkreśliła, zarówno w sprawie homoseksualizmu, jak i pedofilii należy oddać głos lekarzom – a ci zajęli stanowisko, że nie ma powiązania między tymi dwiema kwestiami.

Na wcześniejszej rozprawie pełnomocnicy powodów podkreślali, że wypowiedzi Godek stanowiły naruszenie dóbr osobistych zbiorowości, z którą identyfikują się ich klienci. Jak zaznaczali, słowa aktywistki bez wątpienia miały na celu deprecjonowanie ich jako osób, a ponadto nosiły cechy dyskryminacji.

„Wypowiedzi o charakterze abstrakcyjnym”

Pełnomocnik pozwanej mec. Hubert Kubik podkreślał natomiast, że w sprawie nie doszło do złamania żadnego przepisu. – W przypadku wypowiedzi o charakterze abstrakcyjnym nie możemy mówić o naruszeniu dóbr osobistych poszczególnych osób – przekonywał.

Jak argumentował, jeśli ze statystyk wynika, że orientację homoseksualną ma ledwie kilka procent społeczeństwa, to jest ona „odstępstwem od normy”, czyli „zbaczaniem z niej”. – Słowo „zboczenie” ma neutralny charakter. To strona powodowa próbuje temu słowu nadać jakiś negatywny wydźwięk, którego po prostu nie ma – stwierdził.

Źródło: PAP

REKLAMA